sobota, 28 listopada 2015

Pierwsza przygoda Pana Samochodzika — młodzieżówka w stylu Tomka

Tytuł:           Pierwsza przygoda Pana Samochodzika
Autor:           Zbigniew Nienacki                  
Wydawnictwo:     Oficyna Wydawnicza "Warmia"        
Rok 1. wydania:  1961                               

Powieść pierwotnie opublikowana pod tytułem "Pozwolenie na przywóz lwa". Nie została napisana jako pierwsza, ale to sam początek historycznych poszukiwań Pana Samochodzika. Nawet słynnego wehikułu jeszcze nie ma, wujek wynalazca zapewne żyje, a bohater nie jest muzealnikiem, tylko dziennikarzem.
Chociaż składa się z niewielu kartek (w moim wydaniu niecałe dwieście stron), bardzo długo męczyłam się z tą książką, robiłam wielomiesięczne przerwy... Chyba już wyrosłam z tej serii. A kiedyś rozmaite "Samochodziki" bardzo mi się podobały.

Nużyły mnie dygresje historyczno-geograficzne, drobiazgowe raporty z podróży, nasuwały skojarzenia z książkami o Tomku Wilmowskim (aż zaczęłam się zastanawiać, czy ta zbieżność imion jest przypadkowa), który, zwiedzając egzotyczne kraje, na każde pytanie odpowiadał na trzech stronach. Chyba czasy się zmieniły, obecnie książek dla dzieci i młodzieży nie obarcza się aż taką masą encyklopedycznych wiadomości. Przecież każdy może zajrzeć do Wikipedii albo popatrzeć na widok z satelity na interesujące miejsce. A i na wstawki propagandowe bardziej się uczuliłam. Uch, wstrętny carat, zsyłał ludzi na Syberię. Bo następcy to podpadniętych zapraszali na wczasy nad Morzem Czarnym.
W tych wszystkich opisach gubi się gdzieś akcja, zagadka, czyli to, co niegdyś pociągało mnie w przygodach detektywa-historyka.

Ale przynajmniej jestem w stanie docenić humor, który kiedyś pozostawał dla mnie niedostępny. Dorośli faceci przez kilka dni tłuką się Koleją Transsyberyjską. Dla zabicia czasu uprawiają hazard. Czyli grają w domino. Przegrany musi za karę zjeść główkę kapusty na surowo. Taaak, jasne.

Język poprawny i przystępny. W końcu to dzieło dla młodzieży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz