Tytuł: Droga Cienia
Tytuł oryginału: The Way of Shadows
Autor: Brent Weeks
Autor: Brent Weeks
Wydawnictwo: MAG
Rok 1. wydania: 2008
Trudno mi orzec, do jakiego czytelnika skierowana jest powieść. Jeśli do młodzieży — za dużo w niej przemocy, jeśli do dorosłych — za dużo dzieciństwa protagonisty. Prawdopodobnie young adults. Motyw dziecka zabranego z ulicy przez mentora, a potem szkolonego na doskonałego wojownika nie jest specjalnie nowy w literaturze. No, gdyby to chociaż była dziewczynka, zawsze jakieś urozmaicenie.
Prawdziwa akcja zaczyna się, kiedy bohater podrośnie już na tyle, aby rozumieć bardziej złożone problemy. I żeby nieźle sobie radzić z zabijaniem. Dopiero wtedy pojawiają się intrygi polityczne, obce armie zagrażające krajowi, spiski na życie rodziny królewskiej... Innymi słowy, kłopoty postaci przestają być osobiste i przekształcają się w bardziej doniosłe.
Bohaterowie zróżnicowani i logiczni w swojej konstrukcji. Większość z nich jest zdecydowanie dobra lub zła, ale przynajmniej dwie centralne postacie pozostają interesująco niejednoznacznie. Autor stawia swoich bohaterów przed ciekawymi dylematami moralnymi.
Fabuła, szczególnie po dzieciństwie protagonisty, interesująca, pełna nieprzewidzianych zwrotów akcji i odkryć. Acz wątki romantyczno-erotyczne nadal trzymają się mocno. Gdzieś za połową książka naprawdę wciągnęła i trudno się było od niej odrywać. Ale niektóre rzeczy wydały mi się naciągane. Na przykład to, że dziewczynka uważana za córkę kobiety, która zmarła ponad dziesięć lat temu, zachowuje się jak przedszkolak — trzeba jej tłumaczyć podstawowe rzeczy i uspakajać, żeby nie płakała.
Świat niespecjalnie odbiega od standardów fantasy — kusze w roli najbardziej zaawansowanej technologicznie broni, czarownicy, magiczne artefakty. Jak często w literaturze amerykańskiej — jedyny Bóg pełni istotną funkcję. Ale przynajmniej ma konkurentów.
Język niezbyt staranny. Zdarzają się literówki, powtórzenia, brakujące przecinki... Rozbawiła mnie fraza ze s. 119: "cztery miesiące i sześć tygodni temu". Dlaczego nie pięć i pół miesiąca? Oraz fragmencik ze s. 372: "Cele dla arystokratów miały dziesięć stóp kwadratowych". Czyli niecały metr kwadratowy. A na tej powierzchni mieściła się ławka pełniąca rolę łóżka. Poza tym — kilka akapitów dalej do celi weszły trzy osoby (w tym jedna słusznego wzrostu) i nie musiały siedzieć sobie na kolanach.
Ogólnie — przyjemne czytadło nijak nie pretendujące do genialnego arcydzieła literatury światowej.
Ogólnie — przyjemne czytadło nijak nie pretendujące do genialnego arcydzieła literatury światowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz