piątek, 1 czerwca 2018

"Biała wódka, czarny ptak" — polsko-niemiecko

Tytuł:          Biała wódka, czarny ptak
Autor:          Wiesław Weiss           
Wydawnictwo:    Wydawnictwo W.A.B.      
Rok 1. wydania: 2016                    

Książka bardzo mocno ociera się o stosunki polsko-niemieckie. Skomplikowane, jak wiadomo. Bohater, młody dziennikarz zostaje poproszony o powęszenie w sprawie zniknięcia znanej niemieckiej pisarki. Jako że zaginięcie nastąpiło gdzieś w połowie grudnia 1981, przyczyny mogły być rozmaite. Władza ludowa nie bardzo wywiązuje się z obowiązku ustalenia, co właściwie się z kobietą stało. A może właśnie doskonale wie i z tego powodu milczy?

W książce przeplatają się wątki poszukiwawcze — z kwietnia '82, z dziennikarzem w roli głównej — i wyjaśniające — z grudnia '81, opisujące działania pisarki. Co i rusz pojawia się głębsza retrospekcja, dotycząca czasów drugiej wojny światowej, bo właśnie wtedy się wszystko zaczęło...

Te wyjaśnienia, występujące równolegle z zagadkami do rozwikłania, pozbawiały mnie części zabawy z czytania kryminału. Skoro prawie wszystko jasne, nie ma co główkować, pozostaje patrzenie, czy bohater idzie dobrym tropem.

Mimo to książka dość ciekawa, intryga skomplikowana. To na pewno nie było banalne zabójstwo. Czytało się całkiem przyjemnie. Z dwoma wyjątkami. Pierwszy to sny dziennikarza, w których przenosi się do Warszawy sprzed wieku, znanej ze zdjęć i książek. Tramwaje konne, ważne wydarzenia (jak na przykład obserwowanie komety Halleya)... Obawiam się, że w większości przypadków sny są interesujące wyłącznie dla osoby śniącej. Albo i to nie.

Drugi minus to seks. Dokąd by dziennikarz nie poszedł, musi natknąć się na kobietę, która z nim flirtuje, idzie do łóżka, rozbiera się przy nim albo przynajmniej wymachuje biustem przed oczyma. Odnosiłam wrażenie, że czytam o mokrych snach niewyżytego samca. A nie po to sięgam po kryminały...

Bohaterowie niespecjalnie mnie przekonali. Protagonista zbyt często użala się nad sobą. Przez pół książki biadoli, że ma mało pieniędzy, a potem płaci sporą sumę prostytutce, chociaż wcale nie musi. Z pozostałych — ci po niewłaściwej stronie ideologicznej barykady są tacy źli, że już gorsi być nie mogą. Podli, sadystyczni, leniwi...

Tytuł wydaje się słabo związany z treścią. OK, można się czegoś doszukiwać (za kołnierz nikt nie wylewa), padają takie słowa... Ale ostatecznie powiedzonko nie zostaje wyjaśnione.

Pod względem językowym nawet nieźle, ale zdarzały się jakieś zgubione podmioty.

2 komentarze:

  1. Ciekawy tytuł, przyciągający uwagę. W obecnych czasach to jest bardzo popularny sposób żeby przyciągnąć uwagę czytelnika, niech będzie kontrowersyjnie i agresywnie. Szkoda,że już inaczej się nie da,ale może to jest znak naszych czasów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, rozumiem, że przyciąga, ale czuję się nieco oszukana, bo książka wcale nie była o wódce ani o ptaku. Działanie krótkowzroczne, bo po kilku miesiącach nie potrafię sobie na podstawie tytułu przypomnieć, o czym to było. A skoro nie zapadło w pamięć, to następnym razem pewnie wybiorę innego pisarza.

      Usuń