piątek, 2 października 2015

"Piknik na skraju drogi" — trzy minipowieści

Tytuł:             Piknik na oboczinie      
Tytuł tłumaczenia: Piknik na skraju drogi   
Autor:             Arkadij i Boris Strugaccy
Wydawnictwo:       Izdatielstwo AST         
Rok 1. wydania:    1972, 1970, 1966         

W moim wydaniu książka składa się z trzech minipowieści: "Pikniku na skraju drogi", "Hotelu pod poległym alpinistą" i "Ślimaka na zboczu". Omówię każdą oddzielnie, bo bardzo różnią się od siebie.

"Piknik na skraju drogi" opowiada o kontakcie z obcymi. No, jakiejś tam formie kontaktu. Temat potraktowany nietypowo i hipotezę, co o tym całym spotkaniu myślą sobie przybysze, uważam za niezwykle oryginalną. Nigdy się z takim podejściem nie spotkałam. I pomyśleć, że tekst ma już niemal pół wieku...

Świat również interesujący; Strugaccy prezentują cały szereg mniej lub bardziej niebezpiecznych artefaktów stworzonych przez tę inną cywilizację. Podziwiam fantazję twórców.

Obecnie rozpanoszyli się wszędzie stalkerzy. Ciekawe, ile osób pamięta, że to właśnie w "Pikniku" po raz pierwszy pokazali się czytelnikom. Rosyjskie "столкнуться" oznacza "zetknąć się" i świetnie opisuje pracę stalkerów w tym uniwersum.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden interesujący szczegół — co literatura mówi o kulturze narodu, który ją wydał. W pewnym momencie szef bije, fizycznie okłada, podwładnego. Bo przełożony na coś się wkurzył, bo może, bo wiadomo, że ten tłuczony nie odda. Bo tak. Dla mnie nie do pomyślenia. Dla autorów — ot, gorszy dzień w pracy, każdemu się zdarza...

"Hotel pod poległym alpinistą" to dla mnie wspaniały przykład, jak można zainteresować czytelnika postaciami. Klasyczna historia kryminalna — kilkoro odizolowanych od świata zewnętrznego ludzi, ktoś do prowadzenia śledztwa, tajemnicza zbrodnia, zamknięty krąg podejrzanych... Opowieść poprowadzona w taki sposób, że wciągnęła i zainteresowała mnie, zanim jeszcze doszło do przestępstwa, zanim coś się zaczęło dziać. Garść bohaterów, a każdy dziwaczny, wyjątkowy...

Ukoronowanie tej strategii stanowi osobnik, którego płci narrator nie jest pewien — czasem zachowuje się jak dziewczyna, czasem brzmi jak młody mężczyzna... Opiekun wyraża się o tym kimś "dziecię mojego zmarłego brata". Czy to nie cudowny chwyt zapewniający, że czytelnik będzie odwracał kolejne kartki, aby dowiedzieć się chociaż tego?

Bardzo mnie ciekawi, jak ta sprawa została rozwiązana w tłumaczeniu (jeśli w ogóle książkę przetłumaczono na polski). Po rosyjsku można rozmawiać z kimś, nie wiedząc, czy to kobieta, czy mężczyzna. Pytanie "Co wy robili w jadalni?" brzmi całkiem naturalnie. W naszym języku nie ma tak łatwo.

"Ślimak na zboczu", najstarsza z minipowieści składających się na książkę, ale bynajmniej nie pierwsza w dorobku braci Strugackich. Nie przypadła mi do gustu. Dwa niemal całkiem rozłączne wątki, w każdym bohater nie bardzo wie, o co chodzi, a czytelnik gubi się razem z nim. Pozostałe postaci gadają dużo, ale bardzo trudno znaleźć sens w tych potokach słów.

Czytałam, miałam nadzieję, że końcówka wszystko wyjaśni, że wątki się połączą. Rozczarowałam się, a ja lubię rozumieć.

2 komentarze:

  1. "Temat potraktowany nietypowo i hipotezę, co o tym całym spotkaniu myślą sobie przybysze, uważam za niezwykle oryginalną."

    :)
    Miałem podobne odczucia, tylko silniejsze ;) Mnie "wyjaśnienie" skąd wzieła się zona, wgniotło w fotel. Genialna książka ze świetnym klimatem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zasadniczo wrażenia odnieśliśmy podobne, tylko mój fotel okazał się bardziej odporny na wgniatanie. ;-)

      Usuń