Tytuł: Czarne bataliony
Autor: Piotr Gociek
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok 1. wydania: 2014
To druga książką tego Autora, którą czytałam. Poprzednia — "Demokrator" — bardzo mi się spodobała. Piękny przykład dość ostrej satyry politycznej na Rosję. Miałam nadzieję na powtórkę z rozrywki, a tu niestety — zamiast powieści dostałam zbiór opowiadań. Nadmienię, że w księgarni "zbiorowatość" nie rzucała się w oczy, bo wszystkie egzemplarze zostały zafoliowane. Słowo "opowiadanie" miałam szanse zaobserwować jedynie w blurpie (a tych ze wszystkich sił staram się nie czytać). Nieładnie. Sierp wycięty na okładce dodatkowo mnie zmylił.
W skład książki wchodzi dziewięć nie powiązanych tematycznie opowiadań (acz akcje przeważnie rozgrywają się w naszym rejonie Europy). Większość ma niewiele wspólnego z Rosją, choć polityka dominuje, a i motyw totalitaryzmu przewija się dość często po kartach. Teksty utrzymane w bardzo różnych nastrojach. Na dwadzieścia stron i kilkakrotnie dłuższe. Siłą rzeczy, bohaterowie niektórych opowiastek wyszli bardziej wyraziści niż protagoniści pozostałych. Wszystko razem sprawia wrażenie nierówności.
Najbardziej spodobały mi się opowiadania z chyba największą dawką humoru — "Janek Poranek i jego goście" oraz "Dzień oligarchy". W tym pierwszym duży plus za liczne nawiązania do literatury fantastycznej (w tym do czytanej stosunkowo niedawno "Rzeźni numer pięć"). Cenię również "Chłopca z plakatem" za bardzo oryginalny pomysł. Pozostałe teksty nie zostaną mi na długo w pamięci. Niektóre okazały się zbyt ponure, abym chciała je tam dłużej zachować.
Pod względem językowym w porządku — nie zauważyłam istotnych kiksów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz