wtorek, 16 kwietnia 2019

"Uwięzieni" — sielanka

Tytuł:           Uwięzieni        
Tytuł oryginału: Caged            
Autor:           Hilary Norman    
Wydawnictwo:     Prószyński i S-ka
Rok 1. wydania:  2010             

Trudno to poznać po okładce, ale książka stanowi kontynuację jakichś wcześniejszych powieści. Na początku dzieje rodziny głównego bohatera zostają streszczone jak w kolejnym odcinku serialu — wystarczająco dokładnie, żeby sobie przypomnieć, jeśli już się ich zna, ale za bardzo po łebkach, żeby się z postaciami zapoznać. A poprzednie tomy mają znaczenie — w końcówce nagle pojawia się jakaś postać z przeszłości.

Dostajemy dużo obyczajówki, lecz mało kryminału. Wprawdzie trupów dużo i w nietypowych konfiguracjach, ale to nie na nich koncentruje się Autorka. Przełomów w śledztwie nie ma, więc dominują rozważania protagonisty, czy może wyjechać na urlop, jeśli gdzieś tam grasuje seryjny morderca.

W przedstawionym świecie panuje nierealistyczna sielanka. Gdyby zobaczyły to kucyki, wpadłyby w depresję z zazdrości. Wszystkie dobre postacie na ogół noszą biblijne imiona, żyją sobie przeszczęśliwie i kochają się nawzajem. Szefowie troszczą się o podwładnych i pilnują, żeby się nie przepracowywali. 

Dzieci nie chorują i nie płaczą po nocach. Opieka nad półtorarocznym brzdącem sprowadza się do zmieniania mu pieluszek i gilgotania od czasu do czasu. Rodzice nie widzą problemu, żeby zostawić go u dziadków i wyjechać na kilka dni. Dziadkowie ani chłopczyk też nie.

Postacie są skonstruowane na jedno kopyto. Właściwie na dwa — dzielą się na dobre i nieszczęśliwe. Ludzie albo kochają wszystkich dookoła, albo są tak zwichrowani, że popełniają przestępstwa, biedactwa.

W powieści przewija się mylący wątek. Pewnie w anglojęzycznej by przeszedł, bo tam łatwiej ukryć płeć człowieka. Polska gramatyka utrudnia takie sztuczki i z tego powodu motyw zwyczajnie wprowadza w błąd, mocno sugerując płeć inną niż w rzeczywistości.

Bardzo mnie zdziwiło, że Autorka jest Brytyjką — akcja rozgrywa się na Florydzie, a fabuła ma jakiś hollywoodzki posmak.

Pod względem językowym szału nie ma — gdzieś tam uciekł podmiot, nie brakuje literówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz