Tytuł: Wielobarwny kraj
Tytuł oryginału: The Many-Colored Land
Autor: Julian May
Tom: 1
Autor: Julian May
Tom: 1
Wydawnictwo: Wydawnictwo Alfa
Rok 1. wydania: 1981
To się może nie rzuca w oczy, ale Julian May jest kobietą. Nie żeby płeć twórcy miała jakieś znaczenie — tak z kronikarskiego obowiązku odnotowuję. Na okładce widać dziewoję z wielkim mieczem, godną klasycznego fantasy, ale i napis "science fiction". Cóż, na pewno nie jest to hard SF — dostajemy dużo niewytłumaczalnych wspaniałych wynalazków: odmładzanie organizmu, moce psychiczne, podróże w czasie (co ciekawe, nikt właściwie nie wie, jak one działają, a twórca jedynego działającego egzemplarza maszyny czasu już nie żyje)...
Zdecydowanie to tylko pierwszy tom, początek plioceńskiej sagi, a nie zamknięta całość: książka rozkręca się bardzo powoli. W pierwszych rozdziałach poznajemy bohaterów — pojedynczo, jeszcze nijak ze sobą niepowiązanych. Spotykają się wszyscy gdzieś w okolicy jednej czwartej i wtedy zaczęłam się domyślać, o co chodzi w książce. W połowie powieści docierają do wielobarwnego kraju. Kończy się cliffhangerem.
Nie ma jednego wyraźnego protagonisty — najważniejszych bohaterów jest ośmioro. Trudno ich zapamiętać, dopiero pod koniec się do nich przyzwyczaiłam i zaczęłam rozpoznawać imiona, nazwiska oraz zawody (zazwyczaj dwa — ten sprzed podróży i planowany późniejszy).
O fabule trudno coś powiedzieć, bo urwana. Ale w połowie książki coś się zaczęło dziać i zainteresowałam się akcją. Pomysł, żeby umieścić fabułę nie w wyświechtanym nieco średniowieczu lub starożytności, lecz w pliocenie, kilka milionów lat, zanim wyewoluował Homo sapiens, wydaje mi się interesujący. Siłą rzeczy, świat odbieram jako bardzo niebanalny. Ciekawa jestem, ile z rzeczy opisywanych przez Autorkę jest prawdą.
Poziom językowy woła o pomstę do nieba. Pal licho literówki i brakujące przecinki. Kłopoty z pisownią nie z przysłówkami można jeszcze przeboleć. Ale "przecież" z rz na końcu?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz