Tytuł: Weźmisz czarno kure...
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok 1. wydania: 2002
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok 1. wydania: 2002
Trzecia książka z opowiadaniami o Jakubie Wędrowyczu — degeneracie, egzorcyście, postrachu Bardaków i utrapieniu policji w Wojsławicach. Zbiór dziewiętnastu krótkich opowiadań połączonych bohaterem. Chyba we wszystkich pojawia się Jakub: czasem jako rezolutny kilkulatek, czasem jako dziarski staruszek. Inne postacie wkraczają na scenę bardziej losowo. Przyjaciele, wrogowie i partnerzy w interesach są z grubsza stali, ale oprócz nich występuje sporo bohaterów jedno-, góra dwurazowych.
Teksty są od Sasa do Lasa, co ma tę zaletę, że można je czytać prawie w dowolnej kolejności (książki z tego cyklu w zasadzie również). Ot, czasami w kolejnym opowiadaniu pojawia się motyw "a, to z tobą..." czy jakiś wcześniej zdobyty artefakt i to chyba wszystko.
Inspiracje są różnorodne — Lenin i upadek komunizmu, poszukiwanie dinozaurów do filmu, zwalczanie budzącego się wielkiego zła, terroryści, katastrofa Titanica, interesy... I morze alkoholu, ze szczególnym uwzględnieniem bimbru i pryty truskawkowej. Ten ostatni trunek chyba w późniejszych książkach jest mniej eksponowany.
W jednym miejscu coś mi się nie zgadzało — Wędrowycz z przyjacielem schodzą do piwnicy ukrytej pod stodołą, gdzie stoi stary, kilkudziesięcioletni samochód (oczywiście zdobyty nielegalnie). Wsiadają i jadą. Już pal licho, że po takim okresie paliwo nie powinno działać. Ale jak wyjeżdżają ze schowka, do którego wleźli przez klapę w suficie?
To bardzo męski świat — alkohol, interesy, ratowanie ludzkości... Kobiet prawie nie ma. Uświadomiłam sobie, że to raczej typowe dla całej serii. Jakub ma dziadka, ojca, syna, wnuka... Ale nie przypominam sobie wzmianki o matce czy babce. Synowa mogła się gdzieś tam przewinąć, ale poza tym — jakiś męski odpowiednik partenogenezy.
Lektura niewątpliwie lekka. Dla kogoś, kto lubi alkoholowe parodie bohaterskich sag fantasy, również przyjemna.
Pod względem językowym tak sobie. Coś dziwnego dzieje się z przecinkami — czasem wyskakują przy myślnikach, za to nie zawsze pojawiają się przy wołaczach. Usterki w zapisie dialogów, jakieś pomniejsze wpadki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz