niedziela, 13 lutego 2022

"Księga zwierząt niemalże niemożliwych" — gawędziarsko

Tytuł:           Księga zwierząt niemalże niemożliwych
Tytuł oryginału: Book of Barely Imagined Beings       
Autor:           Caspar Henderson                     
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Marginesy                
Rok 1. wydania:  2012                                 

Podtytuł: "Bestiariusz XXI wieku". Spodziewałam się czegoś trochę innego (stworzeń które ledwo żyją, bo na przykład ewolucja poszła dziwaczną drogą i przetrwanie jest dla nich równie trudne jak poród dla hieny), ale nie jestem rozczarowana. Autor wybiera mało znane zwierzęta (może trochę dziwniejsze niż przeciętne w grupie), a potem opisuje jakieś związane z nimi zjawisko (na przykład podróże kosmiczne przy niesporczaku), przy okazji z upodobaniem wdając się w liczne dygresje. Zgadza się z moimi przewidywaniami o tyle, że bardzo wiele z omawianych gatunków jest zagrożonych.

Książka składa się z 27 rozdziałów. Zastosowano przy tym interesujący zabieg — ich tytuły ułożone są alfabetycznie, każdy na inną literę. Od "Apoteozy aksolotla" do "Zmutowanego danio pręgowanego". Najtrudniejszym literom odpowiadają "Quo vadis, kecalkoatlu?", "Vademcum żebropława", "XXS dla sowy" oraz "Yeti na tropach kraba". Podejrzewam, że w oryginale większość zwierząt ma również w nazwie odpowiednią literę. Chociaż gorgonia chyba nie jest na i?

Nietuzinkowy układ strony — przypisy zostały wykonane w brązowoczerwonym kolorze i znajdują się na dość szerokich marginesach. A jeśli na danej stronie akurat ich nie ma, to często umieszcza się rysunki. Wygląda ładnie, ale chyba szkoda papieru na tyle pustego miejsca. Tym bardziej, że Henderson bardzo często wspomina o ochronie przyrody.

Czyta się przyjemnie (przynajmniej dopóki człowiek nie zacznie myśleć o dewastowaniu Ziemi), acz zaskakująco wolno z uwagi na drobny druk. Wydaje mi się, że czcionka jest mniejsza niż 10. Autor odwołuje się także do literatury (jeśli dobrze pamiętam, nasz Lem też się załapał), całość wypada dość erudycyjnie.

Początki rozdziałów są bogato ilustrowane — szkice omawianego stworzenia plus jakieś odwołania do powiązanego zjawiska. Oprócz tego w tekście pojawiają się fotografie. Niestety, czarno-białe. To rozczarowuje po przeczytaniu, jak autor starał się opisać kolorowe piękno przepaski Wenery czy innego mało znanego zwierzęcia.

Na końcu zamieszczono dwa dodatki oraz bibliografię (ponad dwadzieścia stron). Nie znalazło się miejsce na żaden indeks, a szkoda, bo przydałby się przy tylu dygresjach.

Z usterek zauważyłam literówki, tautologię oraz jedno zamieszanie matematyczne: "powierzchnia zmniejsza się proporcjonalnie do odległości". Raz, że nie wiem, co poeta chciał przez to powiedzieć. Dwa, że chyba do kwadratu odległości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz