sobota, 19 listopada 2022

"Nigdziebądź" — początki kariery

Tytuł:           Nigdziebądź    
Tytuł oryginału: Neverwhere     
Autor:           Neil Gaiman    
Tłumacz:         Paulina Breiter
Wydawnictwo:     Wydawnictwo MAG
Rok 1. wydania:  1996           

Urban fantasy, akcja w dużej części rozgrywa się w Londynie Pod — mieście funkcjonującym równoległe do zwyczajnego miasta (w powieści zwanego Londynem Nad). Normalny, acz przyzwoity, człowiek zostaje wplątany w historię, skutkiem której traci wszystko i ląduje w świecie fantastycznym.

Na plus zaliczyłabym kreację tego świata. Nie zaludniają go standardowe stwory rodem z Tolkiena, Gaiman powymyślał całe stada własnych (nawet jeśli niekiedy można się dopatrzeć podobieństw do klasycznych), na ogół niebezpiecznych. Na przykład wampiry. W Londynie Pod istnieje coś podobnego, tylko nie wysysa krwi, a ciepło, nie robi tego za pomocą słów, lecz pocałunkiem. I wcale nie nazywa się wampirem.

Długo nie mogłam się zdecydować, czy książka jest pisana dla dorosłych, czy dla dzieci. Jedne elementy przemawiają za młodym odbiorcą, inne — za starym wygą, którego już nie sposób zaszokować czy zdemoralizować. Po namyśle składam to na karb nikłego ówcześnie doświadczenia Autora (to jego druga powieść, po pisanym wraz z Pratchettem Dobrym omenie). Tym bardziej, że wraz z odwracaniem kartek książka stawała się coraz bardziej dojrzała.

Bohaterowie początkowo wydają się raczej czarno-biali, z czasem nabierają barw. Ale do tej pory czytelnik zdąży już zdecydować, za kogo powinien trzymać kciuki.

Właściwie nie mam pojęcia, skąd wziął się tytuł ani co oznacza. Wydaje mi się, że to tajemnicze słowo w ogóle nie występuje w książce.

Na dokładkę dostajemy jeszcze opowiadanie, które dzieje się w tym samym uniwersum — "O tym, jak markiz odzyskał swój płaszcz". Bohaterem jest jedna z postaci drugoplanowych, fabuła stanowi rozwinięcie bardzo pobocznego wątku.

Z usterek językowych — trafiały się zagubione podmioty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz