wtorek, 1 listopada 2022

"Nie jesteś sam w domu" — o bakteriach

Tytuł:           Nie jesteś sam w domu
Tytuł oryginału: Never Home Alone     
Autor:           Rob Dunn             
Tłumacz:         Krzysztof Skonieczny 
Wydawnictwo:     Copernicus Center    
Rok 1. wydania:  2018                 

Jak łatwo się domyślić po tytule, książka opowiada o rozmaitych stworzonkach żyjących w naszych domach. Teoretycznie o wszystkich, na które na ogół nie zwraca się uwagi (do tego stopnia, że nawet przebadane jeszcze porządnie nie zostały), ale ze szczególnym uwzględnieniem niewidocznych — bakterii, włącznie z tymi żyjącymi wewnątrz stawonogów czy chociażby psów i kotów.

Informacje podano w przystępny i przyjemny w odbiorze sposób. Co i rusz człowiek napotyka na jakąś ciekawostkę. Na przykład, że powierzchnia domów i mieszkań na Manhattanie kilkakrotnie przekracza powierzchnię samej wyspy. Niby logiczne, jeśli się nad tym zastanowić, a jakoś nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że, budując sobie schronienia, stworzyliśmy gigantyczne i różnorodne nisze dla wszędobylskiego życia.

Praca zawiera elementy autobiograficzne, ale jak na coś, co wyszło spod pióra naukowca z USA, nie ma ich wiele i nie przesłaniają głównego wykładu. Ot, te badania prowadziliśmy wspólnie z taką osobą, tamte z inną, te w Danii, inne w Stanach, a tym tematem zainteresowałem się w następujących okolicznościach...

Głównym przesłaniem książki wydaje mi się wysławianie bioróżnorodności. Zdrowo jest mieć w domu cały zestaw bakterii, owadów i pająków. Autor przekonuje, że w ogromnej większości są one nieszkodliwe dla człowieka, a przeszkadzają w rozwoju tych szkodliwych o wiele skuteczniej niż chemia. Jestem skłonna w to uwierzyć.

Książka zawiera czarno-białe ilustracje — garść rysunków i nieco więcej fotografii. Ech, uważam, że zwierzęta o wiele lepiej widać na kolorowych (jak wyglądają śpieszki, musiałam sobie wyguglać). A rysunki mogłyby być lepiej opisane; z jednego wynika, niektóre choroby przechodziłam kilka razy — na osi podobno są procenty i wartości na wykresie dochodzą do 400. 

Na końcu zamieszczono kilkustronicowy indeks. Przydałaby się bibliografia — niby coś tam jest, ale trzeba te pozycje wydłubywać z przypisów końcowych.

Ogólnie czyta się bardzo przyjemnie, acz niekoniecznie przy jedzeniu.

Językowo jest nieźle, ale mogło być lepiej — trafiają się literówki, gdzieś tam w zdaniu brakowało słowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz