Autor: Philip K. Dick
Interesująca mieszanka — nawiązania religijne widać już po tytule, ale w środku jest ich o wiele więcej. Do tego mnóstwo narkotyków (cóż, na tym Autor się znał), jasnowidzenie i trochę futurystycznej SF. No i Palmer Eldritch, nie zapominajmy o tytułowym bohaterze. A trudno orzec, kim lub czym on jest.
Nie do końca przekonało mnie światotwórstwo. Bez zastrzeżeń wierzę w ocieplenie klimatyczne (upalny mamy lipiec, nieprawdaż?), ale nie kupuję wysyłania kolonistów na różne planety pod przymusem, na niemal pewną śmierć, a potem dostarczanie im głównie lalek i narkotyków. Transport kosmiczny zbyt wiele kosztuje, żeby bawić się w takie rzeczy.
Coś mi się również nie zgadza z jasnowidzami. Jeśli czerpią wiedzę z nagłówków przyszłych gazet, to dlaczego nie prowadzą dzienników, w których notowaliby to, co dla nich najważniejsze? Bo poleganie na mediach wydaje mi się ryzykowne. Weźmy chociażby paski w dwóch największych stacjach telewizyjnych — kto chciałby podejmować ważną decyzję w interesach, bazując na takich źródłach? A sobie chyba można zaufać.
Za to koncepcja, żeby narkotyczny trip zakotwiczać w lalkach (wzorowanych na barbie) przemawia do mojej wyobraźni. I każdy przemysł zacierałby łapki, gdyby udało mu się skłonić dorosłych ludzi do masowego kupowania lalkom mebelków, samochodzików, ubranek, sprzętu AGD... Wpływ na moralność też bardzo ciekawy. Ogólnie — ta książka może skłaniać do refleksji.
Nie zauważyłam wpadek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz