środa, 14 grudnia 2016

"Lawina" — nietypowa konstrukcja

Tytuł:           Lawina                         
Tytuł oryginału: The Snow Tiger                 
Autor:           Desmond Bagley                 
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Adamski i Bieliński
Rok 1. wydania:  1975                           

Dobra książka do czytania zimą. Czy też podczas tej pory roku, która ostatnio za zimę uchodzi. Nawet nie podejrzewałam, że śnieg może być tak fascynujący, że istnieją ludzie, którzy tylko nim się zajmują.

Zwraca uwagę konstrukcja książki. Niby już wszystko wiadomo, tytułowa lawina zeszła pół roku temu, dokładnie wiadomo, ile pochłonęła ofiar, sensacja zakończona... A jednak z ciekawością poznajemy odkrycia komisji dochodzeniowej przesłuchującej kolejnych świadków. I Bagley potrafi podtrzymać zainteresowanie czytelnika. Nie brakuje zwrotów akcji, świadkowie ciągle pokazują nowe fakty. Warto zaznaczyć, że nie czytamy suchych zeznań, lecz przenosimy się w czasie, bezpośrednio obserwując wydarzenia.

Być może uwagę odbiorcy zapewniają chwytliwe hasła: "kopalnia złota", "ofiary śmiertelne", "miliony dolarów"... Może trick z pokazaniem najpierw skutków lawiny, a dopiero później błędnych decyzji, które zwiększyły liczbę trupów. A może egzotyka miejsca — malutkie, niekiedy odcięte od świata, miasteczko w Nowej Zelandii.

Przez salę posiedzeń przewija się cała plejada postaci kierowanych rozmaitymi motywami. Bohaterowie są zróżnicowani, może tylko nieco zbyt czarno-biali. Ale nie narzekam. Autor błyskawicznie skłania czytelnika do opowiedzenia się po stronie głównego bohatera, więc cieszą głupota i krótkowzroczność wrogów oraz przymioty przyjaciół.

Zgrzytnęło mi uznanie roku 1900 za początek dwudziestego wieku. No, nie uchodzi...

Książkę można było lepiej zedytować — zostało stosunkowo dużo literówek. A szkoda, bo psują wrażenie z całkiem przyzwoitej lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz