Tytuł: Deception point
Tytuł tłumaczenia: Zwodniczy punkt
Autor: Dan Brown
Autor: Dan Brown
Wydawnictwo: Corgi Books
Rok 1. wydania: 2001
Browna nie należy czytać zbyt często, bo okazuje się, że ogrywa ciągle ten sam schemat. Wydawało mi się, że czekałam wystarczająco długo, ale nie — ciągle zbyt dobrze pamiętam inne książki. Powtarza się to samo: piękna, niegłupia kobieta i inteligentny, niebrzydki mężczyzna (wyjątkowo, to nie Robert Langdon). Mierzą się z organizacją — silną, bezwzględną i zdecydowaną, żeby postawić na swoim. Wystarczająco zdeterminowaną, żeby chcieć zabić każdego, kto spróbuje jej przeszkodzić. Jest również sprytnie pomyślana zagadka, na szczęście inna niż poprzednio.
Tym razem trwa kampania prezydencka w USA. Ważną sprawą stała się w niej NASA — kandydat (wredny i kłamliwy) twierdzi, że organizacja zużywa zbyt wiele pieniędzy podatników i niemal nic nie daje w zamian. Kończący pierwszą kadencję prezydent — że nie można oddać badań kosmicznych wolnemu rynkowi, bo zamiast dokonywać odkryć, zaczną tam śmiecić i budować hotele. Tak po prawdzie, to żaden z nich nie zasługuje na fotel prezydencki, ale cóż... Matka Teresa z Kalkuty nie startowała w wyborach.
W tej sytuacji NASA dokonuje niezwykłego odkrycia. Urzędujący prezydent sądzi, że samo to uzasadnia każdy dolar wydany na nią w przeszłości. Z drugiej strony — to zbyt piękne i zbyt potrzebne akurat w tym momencie, żeby mogło być prawdziwe.
Niby wiadomo, że powinno się kibicować tym bezbronnym ludziom, którzy próbują przeżyć mimo tego, że coś zobaczyli i czegoś się domyślili, ale to już tyle razy było... No i w sumie — nie bardzo obchodzi mnie, kto ostatecznie zostanie prezydentem USA. Szczególnie w obliczu ostatniego wyboru Amerykanów.
Ale póki się czyta, a nie zastanawia nad innymi książkami, prawdopodobieństwem zdarzeń, polityką — jest napięcie, jest pewna egzotyka, są ucieczki o włos, ciekawe kawałki informacji, Chociaż nie wydaje mi się, że kiedy ktoś strzela do człowieka lodowymi kulkami, to właśnie wtedy jest najwłaściwsza chwila, żeby przypominać sobie, co adrenalina robi z ludzkim organizmem.
Trochę za dużo opisów technicznych wykorzystywanego sprzętu. Właściwości i ich znaczenie dla użytkownika jeszcze mogą być interesujące, ale marki (czasami wielokrotnie powtarzane), osiągi (a jaką ogniskową miały soczewki w noktowizorze) zakrawają o product placement.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz