Tytuł: Szwindel
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Marginesy
Rok 1. wydania: 2019
Na okładce stoi, że to kryminał, ale chyba nie do końca. Nie ma śledztwa, zgadywania, "kto zabił". Jest tytułowy szwindel (a właściwie kilka) i na ogół poznajemy sprawę na bieżąco, doskonale wiedząc, kto bierze udział w przekręcie.
Po kartkach przewija się multum postaci — pomysłodawcy poszczególnych szwindli, ludzie bezpośrednio zaangażowani w wyciąganie pieniędzy, całe grupy wspierające, ofiary... Zdarza się, że ktoś należy i do jednej grupy, i do drugiej. Nie ma za to wyraźnego głównego bohatera. A to ten wybija się na pierwszy plan, a to tamta. Dopiero po zakończeniu lepiej widać, kto ciągle był w centrum wydarzeń.
Trudno się w tych wszystkich postaciach połapać. Tym bardziej, że niektórzy często zmieniają imiona. Nie tylko na potrzeby akcji, ale również w życiu prywatnym. Chyba najłatwiej kibicować mniej lub bardziej przypadkowym ofiarom, ale o nich akurat dowiadujemy się stosunkowo mało.
Przy okazji wątki też zostają poszatkowane. Coś ważnego urywa się na cliffhangerze, a potem ginie na kilkadziesiąt stron. Przez ten czas sprawa jakby blaknie i traci na znaczeniu. Jednak fabuła w sumie satysfakcjonująca.
Sporo zwykłej obyczajówki — kłótnie kochanków, rozstania i powroty. No, w pewnym stopniu te rzeczy są uzasadnione fabularnie, jednak wprowadzały jeszcze większy mętlik w postaciach. Nie pamiętałam, kto jest czyim mężem, czyją dziewczyną...
Język raczej prosty, bez fajerwerków, ale porządny. Nie rzuciły mi się w oczy żadne usterki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz