Tytuł: Cujo
Tytuł oryginału: Cujo
Autor: Stephen King
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Rok 1. wydania: 1981 Zapowiadało się interesująco — potwór z dziecięcej szafy, której drzwi niekiedy same się otwierają — ale stopniowo przeszło w thriller z duża ilością obyczajówki. Na pierwszy plan wybijają się trzy wątki: pies chory na wściekliznę, zdrada małżeńska w pakiecie z mściwym kochankiem i kłopoty w pracy. Ten pies to jeszcze w miarę rzadko spotykane zjawisko, ale reszta — nuuuuda. Fantastyka praktycznie znika, zostają tylko drobiazgi; przeczucia, słowa wymamrotane przez sen, drzwi od szafy... Jeśli to miał być realizm magiczny, to bardzo delikatny.
Przesłanie — wbijane młotkiem przez całą powieść — wydaje mi się raczej banalne. Oczywiście, że można było uniknąć katastrofy. Prawie zawsze można, ale nigdy nie wiadomo, które drobiazgi okażą się ważne. "Gdybym ja przed interesem miał taką głowę do interesów, jak moja żona po interesie, to ja byłbym bardzo bogaty człowiek".
Jasne, w wielu momentach można było przerwać ten łańcuch zdarzeń — zadzwonić, ostrzec, zadać pytanie, zwrócić uwagę na pierwsze symptomy. Tylko trzeba było nie zapomnieć o telefonie, nie bać się wrednej reakcji męża i ojca, mieć mniej promili we krwi...
Irytowała mnie Donna. Nie wiem, na ile to typowa amerykańska matka lat osiemdziesiątych. Ale głupia strasznie. Przyzwyczajona, że wszystkie problemy rozwiązuje mąż, odwykła od myślenia. W sytuacji zagrożenia wrzeszczy na syna, jakby to on był winien. I nie może wpaść na to, że jeśli samochód nie chce zapalić, to można go przepchnąć bez używania silnika.
Syn też dziwny. Czterolatek. Czasem nie rozumie prostych rzeczy, a czasem analizuje nad wyraz dojrzale, w myślach używa raczej trudnych słów i pamięta niezbyt ważne wydarzenie sprzed roku. Mam wrażenie, że takie maluchy słabo kojarzą, gdzie spędziły poprzednie wakacje, a co dopiero spotkanie wyjątkowo dużego psa.
Jak często u Autora, zwraca uwagę szczegółowość opisów. Bohaterowie nigdy nie zapalają bliżej nieokreślonego papierosa, nie wsiadają do jakiegoś samochodu, nie jedzą byle jakiej kanapki. To zawsze musi być lucky strike, stary jaguar, pastrami na ciemnym pieczywie itp...
Nie mam zastrzeżeń do języka. Rzemieślnikiem King jest dobrym, tłumacz też sobie poradził.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz