Autor: Stephen King
Zbiór dwudziestu jeden opowiadań. Bardzo nierówny zbiór, trudno oprzeć się wrażeniu, że do jednego wora wrzucono wszystko, co było pod ręką. Może nawet jakieś śmieci się zaplątały. Jak pisze Autor we wstępie, niektóre były wcześniej publikowane. To mi nie przeszkadzało, bo ich dotychczas nie czytałam. Gorzej, że dwa okazały się wierszami, a kilka w ogóle nie zawierało fantastyki. Śmierć (z przyczyn naturalnych lub w katastrofie) to jeszcze nie horror.
Każde opowiadanie poprzedzone jest krótkim, jedno- lub dwustronicowym wstępem na temat okoliczności jego powstania, inspiracji itp. Na końcu znajduje się coś w rodzaju dedykacji; "Dla Iksińskiego", "Myśląc o Igrekowskim" itp. Nie znam amerykańskich celebrytów ani tym bardziej znajomych Kinga, więc nazwiska nic mi nie mówiły.
W ogóle książka jest mocno amerykańska. W "UR", który najbardziej mi się spodobał, mamy mnóstwo światów alternatywnych. Bohaterowie odróżniają je głównie po tym, kto został prezydentem USA. Ani słowa o wojnie w Iraku (ani, z jednym wyjątkiem, innych potyczkach), wynikach wyborów w Europie, katastrofach, kryzysach... Najistotniejszy element świata to lokator Białego Domu. Jedno opowiadanie opowiada o świetnym baseballiście. Nie znam nawet zasad gry, a tu pełno pałkarzy, miotaczy, wyautowań, ponumerowanych baz, home runów... Czytało mi się jak tureckie kazanie przepuszczone przez Google Translator. Uważam, że tłumaczenie takiego tekstu i niejako eksportowanie go to pomyłka.
Czasami motywy opowiadań się powtarzają. A czasami są to elementy tak drobne, jak — podobno popularne w Maine — powiedzonko o grubych kobietach. Ale drażnią.
Teksty raczej nie wpędzają w przerażenie. A może to mnie trudno wystraszyć zmyślonymi problemami. Ale czyta się przyjemnie. A przynajmniej te opowiadania, które zawierają fantastykę, a nie opisy meczów.
Ciekawostka: ostatnia (w moim wydaniu) ponumerowana strona tekstu to strona 666. Pszipadeg? ;-)
W jednym miejscu King pisze o "smrodzie metanu". Otóż, czysty metan jest bezwonny.
Nie zauważyłam za to żadnych usterek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz