Autor: Robert Szmidt
Wydawnictwo: Znak
Cyberpunk rozgrywający się w czasach nie tak znowu odległych od teraźniejszości. Ale sporo się pozmieniało — rządzi pieniądz i korporacje, które mają go najwięcej. Dominują japońskie, stąd tytuł i wiele dalekowschodnich akcentów. Miasta popuchły tak, że w końcu się spotkały i mogą już rosnąć tylko wertykalnie. Poszło tym łatwiej, że z powodu zmian klimatycznych większość lądów na Ziemi nie nadaje się do zamieszkania.
Standardowo — najbogatsi żyją na górze i czasami (rzadko, bo zasyfienie atmosfery paskudne) mogą oglądać słońce. A większość populacji wegetuje gdzieś pod spodem, gdzie życie jest krótkie, brutalne i pełne brudu. Cechę charakterystyczną stworzonego świata stanowi gra — mieszanka szachów i sportów walki. Najważniejszy sport i właściwie religia dla wielu ludzi.
Fabuła oparta na mocno wyeksploatowanym schemacie — protagonista chce pomścić żonę. Ale sama droga do tego celu interesująca, obfitująca w szczegóły i zakręty. To sprawia, że bohaterowi dość łatwo kibicować i powieść wciąga.
Aczkolwiek za łatwo mu idzie. Nie dosyć, że ciągle spotyka odpowiednich ludzi do zrealizowania swojego planu, to jeszcze sprzyja mu szczęście. No i walczy jak natchniony. Aż chce się zadać pytanie, które często stawiają mu kolejni pracodawcy: dlaczego taki talent nie wypłynął wcześniej? Bo, skoro miał prawie wszystkie umiejętności, które w książce pozwalają mu rozwalać przeciwników niezależnie od ich przewagi w uzbrojeniu, to czemu nie zarabiał w ten sposób wcześniej?
OK, być może przepisy nie pozwalają na to byłemu żołnierzowi. Ale nie wierzę, że zdeterminowani właściciele klubów nie potrafiliby tych reguł ominąć. A w ostateczności — protagonista mógłby pracować jako trener i żyć spokojnie wraz z żoną na o wiele wyższej stopie (i poziomie w metropolii).
Epilog wyjaśnia wiele cudownych zbiegów okoliczności, ale nie przypadł mi do gustu. Zapewne właśnie dlatego. Niejako podważa całą książkę. A do tego nie widzę logiki w zachowaniu postaci. Po co im to?
Powieść bardzo męska. Nie tylko ze względu na liczne sceny walki. To w dodatku męski świat, oglądany oczyma mężczyzny, który próbuje pomścić żonę. I gra, która znajduje się w centrum fabuły, również jest męska. Coś w tym jest, mistrzami szachowymi zawsze zostają panowie. Właściwie, to też forma walki.
Pod względem językowym całkiem dobrze. Gdzieś tam mignęła mi literówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz