wtorek, 22 marca 2022

"Gnoza" — chyba SF

Tytuł:          Gnoza             
Autor:          Michał Cetnarowski
Wydawnictwo:    Powergraph        
Rok 1. wydania: 2021              

Akcja rozgrywa się w mniej więcej w sześćdziesiątych latach XXI wieku. Tak wnioskuję z nawiązań do pandemii. Technika poszła do przodu zaskakująco daleko — jest już jakaś namiastka przeniesienia osobowości do sieci, asystenci i adwokaci bazujący na sztucznej inteligencji, wszczepki, wielu ludzi (jeśli nie większość) nie rozstaje się z siecią nawet na moment... Inwigilacja posunięta tak daleko, że państwo bardzo wiele potrafi wyczytać z wyrazu twarzy, a przed kamerami trudno uciec. Edukacja chyba przestała być niezbędna w życiu, bo wiele zawodów można wykonywać niejako na autopilocie.

Ogółem — wydaje mi się, że odstęp czasowy jest za mały na takie znaczące zmiany społeczne. A tu jeszcze ludzie żyją na Księżycu, na Marsie, wydobywają surowce z asteroidów. Medycyna też wykonała niezły skok. Nawet z koniecznością szczepień nikt nie dyskutuje. Ale niewykluczone, że jeszcze miesiąc temu myślałabym inaczej.

Niby całość utrzymana w nurcie SF, ale trafiają się wątki, które z nauką mają niewiele wspólnego. Magią rodem z fantasy też jednak chyba nie są. Takie lekkie niedopasowanie do szufladki z etykietką SF. Nadające oryginalnego posmaku, zresztą.

Główna bohaterka to młoda anarchistka. Nienawidzi dobrze sytuowanych ludzi grzecznie postępujących zgodnie z wytycznymi. Wyznaje kult Gai z lekką domieszką buddyzmu, bierze udział w rozmaitych proekologicznych "hecach", obsesyjnie wylicza swój ślad węglowy. A tu nagle coś idzie niezgodnie z planem.

Styl nasycony neologizmami. Są ciekawe, zaczerpnięte z różnych języków, czasem ciekawie spolszczone. Niektórych do końca książki nie zdołałam rozszyfrować. Na przykład "asap" kojarzy mi się ze skrótem od "as soon as possible", z kontekstu wnioskuję, że chodzi o coś całkiem innego, ale szczegóły i etymologia mi umykają.

Być może było tu jakieś głębsze przesłanie, ale raczej je przegapiłam. Bo nie chodzi o ekologię. A z wali ducha i materii można wyciągać rozmaite wnioski.

Jeśli chodzi o usterki, to strasznie zabolały mnie oczy od "rzuć" zamiast "żuć". Wstyd. "Glizda" też nie była przyjemna, ale już dało się ją przeżyć.

2 komentarze:

  1. >"Glizda" też nie była przyjemna<

    Zdaje się, że jeśli chodzi o glistę ludzką, to wyłącznie zapis przez "s", ale jeśli chodzi o potoczne określenie dżdżownicy - dopuszczalne są oba zapisy.

    >"rzuć" zamiast "żuć<

    I to u Kosików... Szok :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno wyczuć, o które znaczenie chodzi, bo to metafora. Zacytuję fragment zdania: "glizda przecinająca znaną ontologię świata; wirtualny duch". Do ontologii równie dobrze pasuje mi dżdżownica, jak i glista. ;-)

      Usuń