niedziela, 27 marca 2022

"Uczta. Polityk. Sofista. Eutyfron" — nierówno

Tytuł:           Uczta. Polityk. Sofista. Eutyfron       
Tytuł oryginału: Συμπόσιον. Πολιτικὸς. Σοφιστὴς. Εὐθύφρων
Autor:           Platon                                  
Tom:             3                                       
Wydawnictwo:     PWN                                     
Rok 1. wydania:  IV w. p.n.e.                            

Cztery teksty Platona, wybrane z trzech pierwszych tetralogii, a mimo to przypisywane (być może błędnie, tego pewnie już nikt nie ustlali) do trzech różnych okresów twórczości Autora. "Eutyfron" — do wczesnych dialogów, "Uczta" — do średnich, a dwa pozostałe — do późnych.

I te dwa stosunkowo najmłodsze teksty podobały mi się najmniej. Nazywa się je dialogami, ale to bardziej monologi z drugim głosem przytakującym (niewątpliwie, masz rację, jest, jak mówisz...) albo zadającym pytania. No, nic nie wnosi do dyskusji, robi wyłącznie za tło. A do tego tematyka jakby mniej ciekawa — sofiści już w starożytności nie cieszyli się ogromnym szacunkiem, a polityków obecnie uznaje się za wyjątkowo kłamliwą grupę. Oprócz tego irytowała mnie maniera definiowania czy klasyfikowania pojęć metodą dzielenia każdego włosa na dwa. I jeszcze raz na dwa. I jeszcze...

O "Uczcie" chyba każdy słyszał — siedzą panowie, piją wino i pół żartem, pół serio rozprawiają o miłości. To jeden z najpowszechniej znanych dialogów, więc nie będę się nad nim rozwodzić. Najbardziej spodobał mi się najkrótszy (ale niesamowicie treściwy) "Eutyfron". To fikcyjna rozmowa Sokratesa, właśnie oskarżonego o bezbożność i udającego się na rozprawę, z wieszczkiem Eutyfronem, który twierdzi, że doskonale zna się na bogach. Sokrates prosi go więc o wyjaśnienie, czym jest zbożność, a czym bezbożność, żeby wiedział, jak ma się bronić. Po prostu sam miód.

Te dwie pary zostały też różnie potraktowane przez tłumacza. "Polityk" i "Sofista" to gołe teksty zaopatrzone wyłącznie w ponumerowane przypisy, podczas gdy do "Uczty" i "Eutyfrona" tłumacz (ten sam) dopisał jeszcze wstępy i obszerne objaśnienia. Co tu kryć — jak na ogół nie przepadam za mówieniem mi, co myślę na dany temat, tak przy tekstach sprzed niemal dwóch i pół milleniów jednak komentarz się przydaje. Sama z siebie nie znam kontekstu ani miliona smakowitych szczegółów.

Nie zauważyłam wpadek językowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz