wtorek, 20 września 2022

"Piękne kłamstwa" — dużo obyczajówki

Tytuł:           Piękne kłamstwa     
Tytuł oryginału: Beautiful Lies      
Autor:           Lisa Unger          
Tłumacz          Radosław Januszewski
Wydawnictwo:     Wydawnictwo W.A.B.  
Rok 1. wydania:  2006                

Stało na półce z kryminałami i thrillerami, ale pierwsze pół książki to czysta obyczajówka. Protagonistka długo i szczegółowo opowiada, jak doszło do sytuacji, w której się znalazła. Powtarza w kółko, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby wyszła z domu pięć sekund wcześniej albo później, że drobne decyzje potrafią zaważyć na reszcie życia... No, święta prawda, ale tak banalna, że w ogóle nie potrzebowałam dwustu stron na jej przyswojenie.

Do tego baba jest obrzydliwie niezdecydowana. Najpierw prosi kogoś o pomoc w znalezieniu odpowiedzi, a potem co chwila nachodzą ją wątpliwości, czy aby na pewno chce je poznać, chociaż poproszony już się zdążył poważnie zaangażować w szukanie... Jeśli nie jest przekonana, to po co gitarę zawraca? Ja miałam dosyć babska, a co dopiero ten biedny facet...

Pierwszoosobowa narracja nie ułatwia sprawy — wcale nie miałam ochoty na przebywanie w środku głowy tej histeryczki. Bo ona jeszcze boi się mnóstwa rzeczy. Rozumiem, że mieszka w Nowym Jorku, ale wpadać w panikę z powodu listu z prośbą o telefon?

Niewiele przed półmetkiem wreszcie pada pierwszy istotny dla akcji trup (wcześniej już jakieś leżały, ale stanowiły bardziej historyczne tło niż powód do śledztwa). Od tego momentu czyta się nawet przyjemnie, chociaż bohaterka nie tyle podejmuje jakieś przemyślane decyzje, co miota się bez sensu. Na szczęście sprawa rozwiązuje się właściwie sama.

Ofiarę zabito strzałem w głowę, ale lokalna telewizja bredzi, że trajektoria pocisku na cokolwiek wskazuje. Ciekawe, skąd wiedzieli, w którą stronę człowiek patrzył w chwili śmierci. A i tak założenie, że ciała nikt nie ruszał po śmierci, wydaje się bardzo mocne.

Nie zauważyłam wpadek językowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz