sobota, 3 września 2022

"Zbrodnie robali" — jak w tytule

Tytuł:           Zbrodnie robali   
Tytuł oryginału: Wicked Bugs       
Tłumacz          Dariusz Wójtowicz 
Autor:           Amy Stewart       
Wydawnictwo:     Wydawnictwo W.A.B.
Rok 1. wydania:  2011              

Książka opowiada o stawonogach, których człowiek nie lubi, z różnych powodów. Przeważnie to owady, rzadziej pajęczaki, garstka innych stworzeń. Niektóre ludzi gryzą, inne są jadowite, jeszcze inne niszczą uprawy lub zarażają paskudnymi chorobami... Zbrodnie to może zbyt wielkie słowo, każde żyjątko robi to, do czego przygotowała je ewolucja. Autorka poszła za ciosem, bo wcześniej napisała identycznie zaprojektowaną (i podobnie wydaną) pracę o roślinach.

Książka podzielona na kilkadziesiąt krótkich, kilkustronicowych rozdziałów. Oczywiście każdy poświęcony innemu gatunkowi. Rozdziały uporządkowano alfabetycznie, od afrykańskiej pluskwy nietoperzowej do żarlinka. Typowy rozdział zaczyna się jakąś historyjką dotyczącą odkrycia lub innego ważnego wydarzenia w życiu gatunku. Potem następuje opis szkodliwego działania, a na końcu — krótka notka przedstawiająca krewniaków. Do tego dostajemy łacińską nazwę i charakterystykę w pigułce (rozmiar, rodzina, siedlisko i występowanie) oraz najciekawsze zdanie zacytowane w ramce.

Styl lekki, raczej przystępny. Książkę czyta się szybko (w znacznej mierze to kwestia wielu stron pustych lub zawierających wyłącznie rysunek czy cytat). Widać pewien skręt w stronę amerykańską w doborze gatunków i opowiastek.

Bardzo dużo ilustracji (do każdego rozdziału co najmniej jedna), ale to bardziej wizje artystyczne niż naukowe szkice. Chętnie obejrzałabym na przykład aparaty gębowe w dużym powiększeniu, a tu tylko same osobniki (na ogół na całą, zbliżoną do kwadratowej, stronę).

Na końcu zamieszczono notkę o Autorce (zwanej Artystką), źródła (linki do różnych stron) i pięć stron bibliografii.

Pod względem językowym przyzwoicie, tylko nie wiem, jak mam interpretować "zdolność [chrząszcza kanoniera] do obracania tylnej części ciała o dwieście siedemdziesiąt stopni". Na logikę — wychodzi trzy czwarte pełnego obrotu w każdą stronę, czyli więcej niż całe kółko (po co to komu?). Zapewne chodziło o 270 w sumie, czyli możliwość wykręcenia o sto trzydzieści pięć stopni ze stanu wyprostowanego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz