Tytuł: Jak być leniwym
Tytuł oryginału: How to be Idle
Autor: Tom Hodgkinson
Autor: Tom Hodgkinson
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Rok 1. wydania: 2004
Nie to, żebym potrzebowała poradnika na ten temat. Dziękuję, radzę sobie doskonale. ;-)
Spodziewałam się kpiarskiej książki, nabijania z pracusiów. Dostałam coś więcej — oprócz wspominania licznych przykładów znanych osobistości, które nie grzeszyły gorliwością (o Churchillu chyba każdy słyszał), Autor krytykuje współczesną kulturę konsumpcjonizmu i pogoni za pieniądzem. Co tu kryć — przemawiają do mnie te argumenty. Od ostatnich dwustu lat mamy dla siebie i innych ludzi podejrzanie mało czasu. A może w ogóle nie należało wprowadzać rolnictwa?
Książka podzielona została na dwadzieścia cztery rozdziały; każda godzina doby dostała swój kawałek leniwego tortu. Zapewne trudno było znaleźć odpowiednią czynność dla każdej z godzin zazwyczaj przesypianych, ale moim zdaniem Hodgkinson podołał zadaniu.
Ujął mnie już pierwszy rozdział — krytyka wczesnego wstawania, a zwłaszcza obśmianie przysłowia "Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje". No bo faktycznie — w firmach zazwyczaj pierwsze pojawiają się sprzątaczki, które jakichś szaleńczo wysokich wynagrodzeń raczej nie otrzymują.
Moja wewnętrzna sowa, nieźle rozwinięta już w dzieciństwie, została usatysfakcjonowana do tego stopnia, że nawet przymknęłam oko na pochwałę palenia. Intelektualnie, rozumiem, że papieros, acz śmierdzący, jednak nieźle wpisuje się w tematykę świadomego nicnierobienia.
Liczne cytaty z literatury, a szczególnie wiersze, raczej do mnie nie przemawiały, ale ciekawie dowiedzieć się, jak wielu twórców zgadza się z Autorem w kwestii spędzania czasu. No właśnie — twórców — pewnie trudno zostawić po sobie niezapomniane dzieła sztuki, jeżeli człowiek haruje ponad dziesięć godzin dziennie w jakiejś firmie, a kolejne dwie traci w korkach...
Podsumowując — książka to pochwała próżnowania, z którego czasami lęgną się ciekawe rzeczy.
Czy w ogóle potrzebny jest taki poradnik? Przecież to proste... Znam przynajmniej kilka osób, które mogłyby udzielać korepetycji - jakby co.
OdpowiedzUsuńA bo widzisz - takie zwyczajne nicnierobienie jest banalnie prosto (nie potrzebuję tych korków, ale zachowam w pamięci, na wypadek, gdyby któryś znajomy się zgłosił ;-) ). Książka prawi o lenistwie bardziej wysublimowanym - konwersacje, łowienie ryb... A nie, żeby od razu pół dnia przesiedzieć przed telewizorem, żrąc czipsy.
OdpowiedzUsuń