Tytuł: Chłopcy. Największa z przygód
Autor: Jakub Ćwiek
Tom: 4
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN
Rok 1. wydania: 2015
Czwarta i ostatnia część cyklu o chłopcach z Nibylandii, którzy uwspółcześnili się i pokochali
motocykle. Uwięziona wcześniej i wstępnie spacyfikowana Dzwoneczek wraca do siebie i akcji, próbuje skompletować rodzinę, przekabaconą przez wroga. Tym razem wątki podomykane (acz z możliwością sequela, a może nawet całego stadka dopisków).
Lektura
lekka, łatwa i szybka. Niekoniecznie przyjemna, bo humor zniknął, a zabawa się skończyła i to dawno temu. Odrobina magii, nieco grozy czającej się w czeluściach Skrótu, dużo wielkich silnych facetów na motocyklach. Wręcz tłumy.
"Chłopcy" to jedna z tych powieści (czy tam cyklów, na jedno wychodzi), które czyta się dla wartkiej akcji, ale raczej nie dla refleksji czy prawd objawionych. Na pewno nie dla kunsztownych zdań. Fabuła w związku z powyższym nie najgorsza, ale jakoś nie przykuła do książki — nie mogłam się zmusić do kibicowania bohaterom pełnym sercem. Nie chciałabym się zaprzyjaźniać z takimi typami. I argument, że ich wrogowie są jeszcze gorsi, niespecjalnie mnie przekonuje.
"Chłopcy" to jedna z tych powieści (czy tam cyklów, na jedno wychodzi), które czyta się dla wartkiej akcji, ale raczej nie dla refleksji czy prawd objawionych. Na pewno nie dla kunsztownych zdań. Fabuła w związku z powyższym nie najgorsza, ale jakoś nie przykuła do książki — nie mogłam się zmusić do kibicowania bohaterom pełnym sercem. Nie chciałabym się zaprzyjaźniać z takimi typami. I argument, że ich wrogowie są jeszcze gorsi, niespecjalnie mnie przekonuje.
Sceny walki nie przypadły mi do gustu (za wyjątkiem jednej, z wykorzystaniem szydełka) — nie dosyć, że jatki, to jeszcze bohaterowie wydają się niezniszczalni i jakoś sobie radzą z dowolnie licznym wrogiem.
Postacie przeważnie znane z poprzednich części — i chłopcy Dzwoneczek, i ich fałszywe tożsamości. Ot, czasem okaże się potrzebne wprowadzenie jeszcze jednego bohatera, ale to już postacie drugoplanowe. No, może w Stalówce zaszły interesujące zmiany.
Językowo
— momentami przeszkadzały mi przekleństwa. Może to oznaka procesów starzenia, a może pewna monotonia bluzgów. Rzadko układały się w ciekawe i niespotykane wiązanki (acz muszę przyznać, że to się zdarzało — dialog z użyciem "pały Chrystusa" wybijał się z tła). Słownictwa nie sposób zaliczyć do bogatych, ale i nie tego człowiek oczekuje od bikerów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz