Tytuł: Mort
Tytuł tłumaczenia: Mort
Autor: Terry Pratchett
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Corgi Books
Rok 1. wydania: 1987
Czwarty tom "Świata Dysku", początek podcyklu o Śmierci. Tym razem temat poważniejszy, więc satyry jakby mniej. No bo Śmierć musi się czasami czuć bardzo samotny (w angielskim temu słowu przypisuje się rodzaj męski) — nikt go nie lubi, nie zaprasza na imprezy... Ale z powieścią nie jest tak ponuro, żeby w ogóle nie dało się uśmiechnąć.
Tytułowy Mort (zdrobnienie od Mortimera) to chłopiec, którego Śmierć bierze na czeladnika. Przy okazji dowiadujemy się więcej o miejscu, w którym zamieszka i poznajemy pozostałych domowników. A wbrew pozorom gospodarz ma córkę.
W tej powieści pojawia się fabuła jako fabuła, a nie tło do żarcików. Wprawdzie zbliżona do romansu, ale pewnie od czegoś trzeba było zacząć. Romans na wesoło, bez westchnień i serenad da się przeżyć. A nie może być poważnie, skoro to Śmierć bierze się do aranżowania związków. Pierwsza dłuższa rozmowa dwojga swatanych to właściwie obrzucanie się delikatnymi inwektywami.
Pratchett zaczyna szaleć z formą — mamy tu przypisy do przypisów. Kolejna okazja, żeby wcisnąć do tekstu ironiczny komentarz. Albo nawet dwa.
Nie brak również tradycyjnego humoru — ani zaskakujących porównań, ani bazującego na grze słów. Mój ulubiony fragment to:
Yeah, them, and the princesses were beautiful as the day is long and so noble they, they could pee through a dozen matresses.
Po raz kolejny współczuję tłumaczowi. Pratchett styl ma lekki, ale przekładanie to ciężki kawałek chleba.
Warto jeszcze wspomnieć o grze słów w tytule — "mort" po francusku znaczy "śmierć" i angielski zaczerpnął wiele terminów z tego źródełka (kto nie słyszał o "Mortal Combat"?). A u nas mamy chyba tylko przestarzałą "mortyfikację" i łacińskie "rigor mortis". Ale może "martwy" z tego samego korzenia wyrasta?
Martwy chyba jest prasłowiański. https://wsjp.pl/haslo/podglad/15851/martwy/5023763/niezywy Nie tyle samo słowo (śmierć w angielskim) jest rodzaju męskiego, co jego personifikacja.
OdpowiedzUsuńAle to ciągle jedna, indoeuropejska rodzina. A pojęcie na tyle podstawowe, że słowo mogło powstać bardzo wcześnie.
UsuńRacja, chodziło mi o to, że u nas kostucha jest kobietą, a u Anglików - mężczyzną. Czyli o personifikację.
Pewnie mogło, ale już nie dam rady pociągnąć tematu. :(
UsuńRzadko kto by dał. Ja, jako laik, już tylko gdybam i zgaduję.
Usuń