czwartek, 22 czerwca 2017

"Sokół maltański" — amerykański kryminał noir

Tytuł:           Sokół maltański   
Tytuł oryginału: The Maltese Falcon
Autor:           Dashiell Hammett  
Wydawnictwo:     Iskry             
Rok 1. wydania:  1930              

Najbardziej znana powieść Hammetta, podobno zapoczątkowała nurt noir w kryminałach, z pewnością można ją uznać za klasykę gatunku. Cóż, nie przypadła mi do gustu. Zdecydowanie wolę wariant brytyjski, w którym detektyw częściej używa mózgu niż pięści, częściej myśli niż blefuje. No i zachowuje się jak dżentelmen.

Akcja rozgrywa się w San Francisco, chyba w czasach prohibicji, chociaż nie rzuca się to w oczy. Gliniarze są głupi, prokurator niewiele mądrzejszy, prawie każdy wymachuje rewolwerem, a rozwiązywanie problemów polega głównie na zastraszaniu przeciwnika.

Nie potrafiłam się zmusić do kibicowania detektywowi. Niby na samym początku ktoś mu zabija partnera, ale jakoś wcale nie życzyłam bohaterowi powodzenia w śledztwie. Być może dlatego, że on się niezbyt przejął śmiercią wspólnika. Ba, żona zastrzelonego podejrzewa, że to protagonista zamordował, aby móc ją poślubić.

Jeszcze mniej podobała mi się rola kobiet w powieści. Głupiutkie i bardziej puste w środku niż wydmuszka, ładnie wyglądają, parzą kawę, przygotowują jedzenie, robią głupoty natychmiast po spuszczeniu z oczu, lgną do cynicznego bohatera jak muchy do... Rozumiem, że model kobiety bardzo się zmienił po drugiej wojnie światowej i wymyśleniu antykoncepcji, ale dlaczego wszystkie lepią się do tej łajzy, a między uszami mają wyłącznie intuicję? Przynajmniej przeważnie dobre z nich duszyczki.

Książka krótka, ale mam wrażenie, że znalazło się w niej miejsce dla wielu zapychaczy. Bohater nic, tylko skręca sobie papierosy. Słowo "kapelusz" też pada podejrzanie często. Aż się zaczęłam zastanawiać, czy to nie są jakieś fetysze Autora.

Język raczej prosty, słownictwo nie razi bogactwem. Ale przynajmniej literówek raczej nie ma. Braki w przecinkach kładę na karb zmian, które w międzyczasie zaszły w polszczyźnie.

10 komentarzy:

  1. Finklo droga! Na tym polegał sens "czarnego kryminału". Nie ma dobrych i złych, nie ma "białych i czarnych", są tylko szarzy... Jak pamiętam, to Spade rozważał nawet przywłaszczenie sokoła. Po prostu ludzka natura!
    A kobiety - taka była ich rola w literaturze lat 40-tych czy 50-tych. Nie wymagasz chyba od kobiet w utworach średniowiecznych, żeby wzięły topór w ręce i głowy obcinały? Taki był po prostu stereotyp roli kobiety w tych czasach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko szarym postaciom -- wypadają bardziej realistycznie. Ale ci tutaj wszyscy są czarni. Trudno mi znaleźć jakąś zaletę Spade'a. Tylko ma nieziemskiego farta: nic nie musi robić, wszyscy zamieszani sami się do niego zgłaszają.
      A kobiety... Grażyna to może niezupełnie średniowieczne, ale potrafiła złapać za broń. ;-)

      Usuń
  2. Taa, Grażyna i Wanda, co Niemca nie chciała. To jednak nie ten stereotyp :).
    A postacie - no dobrze, ciemnoszarzy. I składali się w większości z wad. Jak pamiętam, to zaletą Spade'a jest tylko to, że nie odpuszcza. I gdyby go ta panienka nie chciała okantować, to książki o sokole by nie było ;). A taka "ciemnoszarość" to chyba wpływ prohibicji. Bo kto był tu pozytywnym bohaterem - przemytnicy gorzały czy uganiający się za nimi policjanci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK, zgódźmy się na ciemnoszarych. ;-)
      Ta zaleta Spade'a nie rzucała się w oczy, bo IMO on niewiele robił. Gdyby siedział w biurze i rozwiązywał krzyżówki, rezultat byłby taki sam. No dobrze -- wywnioskował, kto mu zabił partnera.
      A prohibicja była głupim posunięciem.

      Usuń
  3. Dobrymi chęciami - piekło wybrukowane... Co widać i dziś :/. A Spade? Jak Marlowe - chodził i gadał. To nie Sherlock. W Ameryce jakoś wszystko mniej zależy od myślenia, a bardziej od spluwy i pięści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo od dobrych chęci właśnie dzielnego amerykańskiego chłopca/ dziewczyny o wielkim sercu.
      Jednak wolę rzeczy bardziej zależne od myślenia, zagadkę do rozwiązania. Typ kryminału made in USA mi nie pasuje. Ale dopuszczam wyjątki.

      Usuń
  4. Nie przejął się śmiercią wspólnika, bo i tak chciał z nim zerwać.

    OdpowiedzUsuń
  5. No, mimo wszystko... Ja bym się przejęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On tam mówi na koniec, że Miles był skurwysynem, ale jeden detektyw musi pomścić drugiego dla zasady.

      Usuń
    2. Zawsze coś. Ale świadomość, że człowiek został pomszczony wyłącznie dla zasady, musi być poniżająca.

      Usuń