Tytuł: Palimpsest
Tytuł oryginału: Palimpsest
Autor: Catherynne M. Valente
Autor: Catherynne M. Valente
Wydawnictwo: MAG
Rok 1. wydania: 2009
Początkowo książka mnie bardzo irytowała — nie dosyć, że język zbyt (jak dla mnie) poetycki, to jeszcze większość króciutkich rozdziałów kończyła się seksem. Zazwyczaj między osobami, które poznały się na początku rozdziału. Dopiero później, kiedy doszłam do wniosku, że to puszczanie się na prawo i lewo ma swój sens, zaczęłam przekonywać się do powieści. A gdzieś od połowy nawet mnie wciągnęła.
Książka opowiada o niezwykłym mieście. Świat Autorka wyobraziła sobie naprawdę ciekawy i bogaty, pełen różnych szczególików. Za imaginację duży plus. Miasto wydaje się bardziej skomplikowane niż moje rodzinne. I zaskakuje na każdym kroku — a to pływanie w tkaninach, a to bambusy ze zmarłymi, a to bliźniacze kościoły, a to dziwaczne dzieci najbogatszych...
Świat jest tak różny od naszego, że trudno doszukiwać się jakichś głębokich przesłań. Ale niewykluczone, że je przeoczyłam.
Nie ma jednego głównego bohatera, dostajemy od razu czwórkę i to rozrzuconą po całym świecie. Zabieg ciekawy, ale nieco utrudniał polubienie się z książką — przez pewien czas miałam wrażenie, że miotam się z jednego kontynentu na drugi wraz z akcją i nie mam pojęcia, o co tu chodzi.
Ogólnie — czytało się coraz lepiej, chociaż początek był trudny.
Język zasadniczo poprawny, ale — jak już wspomniałam — strasznie metaforyczny, a przez to nieprecyzyjny. Widać, że Autorka przede wszystkim jest poetką. Niektóre porównania wydawały mi się nietrafione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz