poniedziałek, 20 sierpnia 2018

"W pierścieniu ognia" — kontynuacja

Tytuł:           W pierścieniu ognia
Tytuł oryginału: Catching Fire      
Tom:             2                  
Autor:           Suzanne Collins    
Wydawnictwo:     Media Rodzina      
Rok 1. wydania:  2009               

Kontynuacja "Igrzysk śmierci". Jak często, oryginalny tytuł bardziej przypadł mi do gustu — kojarzy się z rozpalaniem, a do tego można go interpretować na co najmniej dwa poprawne sposoby. Więcej, jeśli się trochę naciągnie, w końcu niejednej osobie grunt pali się pod nogami. Natomiast pierścienia ognia w książce nie widać, co najwyżej metaforyczny, zaciskający się dookoła ofiary.

Jak się okazuje, zwycięstwo w igrzyskach opisanych w pierwszym tomie to dla Katniss i Peety dopiero początek kłopotów. Szczególnie dziewczyna ma przerąbanie — prezydent nie może jej zapomnieć aktu buntu, dzięki któremu zabawę przeżyło aż dwoje trybutów. Za to opinia publiczna popiera parę nieszczęśliwych kochanków z Dystryktu Dwunastego.

Niby z grubsza jest jasne, jak książka musi się skończyć (toż wiadomo, że to trylogia i bohaterowie jeszcze będą potrzebni, w najgorszym wypadku jedno z nich), ale jednak ciekawi, w jaki sposób Autorka do tego doprowadzi. Udaje jej się, moim zdaniem, całkiem zgrabnie. I uratować, kogo trzeba, i aż do końca zachować szczegóły w sekrecie. Drugi tom trzyma poziom. Nie rozumiem tylko, dlaczego Wiress duka swoje "tik-tak", zamiast zwyczajnie powiedzieć sprzymierzeńcom, o co chodzi.

Główne postacie znane z pierwszej części: Katniss i Peeta. Wspiera ich Haymitch oraz reszta ekipy. Chyba najbardziej podobało mi się to, co zrobił Cinna. I wróg mniej więcej ten sam; pusty i spragniony krwi Kapitol, z dyszącym żądzą zemsty prezydentem na czele. Nadal podział na dobrych i złych jest bardzo wyrazisty, z szarym motłochem pomiędzy biegunami. No, może Johanna nieco się wyłamuje.

Jak poprzednio, czyta się szybko. Nie ma się nad czym zastanawiać, a zakończenie ciekawi.

Pod względem językowym przyzwoicie. Bez wyszukanych fajerwerków lingwistycznych, ale i bez błędów. Tylko jakaś literówka mi mignęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz