piątek, 21 grudnia 2018

"Ja ssak" — o ewolucji ssaków

Tytuł:           Ja, ssak              
Tytuł oryginału: I, Mammal             
Autor:           Liam Drew             
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Literackie
Rok 1. wydania:  2017                  

Autor próbuje pokazać, jakie główne cechy odróżniają ssaki od innych zwierząt, oraz wyjaśnić, skąd się wzięły. To znaczy, co mogło skłonić ewolucję do wykształcenia żyworodności, sierści itp. Jakie korzyści daje nam tak energochłonna stałocieplność? Odpowiedzi napisane są przystępnie, a wyjaśnienia zawierają sporo ciekawostek. Drew często przedstawia kilka hipotez, nie ograniczając się do swojej ulubionej.

Książka została podzielona na trzynaście rozdziałów. Każdy z nich koncentruje się na jednej cesze, choć — oczywiście — trudno je naprawdę wyizolować i rozpatrywać odrębnie. Bo przecież różne organy współpracują w ramach organizmu. Bez jednego nie działałyby pozostałe. Karmienie młodych mlekiem łączy się z opieką rodzicielską/ matczyną i szybkim wzrostem malucha. Ale także z mlecznymi zębami i budową szczęk.

Drew zaczyna ab ovo. Po bolesnym kontakcie z piłką zaczął zastanawiać się, co skłoniło ssaki do trzymania jąder poza bezpiecznymi klatkami z kości. Istnieje hipoteza chłodzenia, ale naukowcy rozpatrują również inne opcje. Bo może poszło o ekspozycję klejnotów rodowych? Albo upośledzenie? Do mnie przemawia hipoteza głosząca, że jądrom bardzo źle było w brzuchu biegnącego ssaka. Ciągłe naciski to z jednej strony, to z drugiej... Jak w takich warunkach można pracować?

I tak dalej — w każdym rozdziale omawiany jest jakiś problem — co decyduje o zaliczeniu zwierzęcia do ssaków (te dziobaki to jednak podejrzane bestie), determinacja płci, łożysko... Do czego wykorzystujemy dany organ lub trick obecnie, jak wyewoluował, do czego mógł służyć niegdyś. W końcu organizm nie może stworzyć nowego rodzaju tkanki z niczego, a każda zmiana powinna przynosić mu korzyść, skoro dobór naturalny jej nie wyeliminował.

Autor nie stroni od osobistych wtrętów. Ale nie przesłaniają one głównego wykładu, raczej pokazują, z czego wynika zainteresowanie: to nieszczęsne uderzenie piłką, narodziny córeczki...

Wywód jest prowadzony przystępnie, można zrozumieć bez studiowania biologii. Jeśli Drew używa jakiegoś żargonowego określenia (rzadko), to raczej je wyjaśnia.

Na końcu książki znajduje się wybrana literatura (w podziale na rozdziały) oraz indeks — nazwiska, zwierzęta, terminy biologiczne. Wklejki zdobią szkice drzew genealogicznych tetrapodów (początek) i ssaków (koniec). W środku znajduje się garść czarno-białych rysunków.

Pod względem językowym bardzo porządnie — zauważyłam tylko jedną literówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz