wtorek, 6 sierpnia 2019

"Kwiaty dla Algernona" — wzruszające

Tytuł:           Kwiaty dla Algernona
Tytuł oryginału: Flowers for Algernon
Autor:           Daniel Keyes        
Wydawnictwo:     REBIS               
Rok 1. wydania:  1966                

Powieść, która pierwotnie powstała jako opowiadanie (w 1959). I w krótkiej, i w rozwiniętej formie zgarnęła fantastyczne nagrody literackie — Hugo i Nebulę. Zasłużenie, uważam. Doczekała się również wielu adaptacji.

Książka — w formie dziennika głównego bohatera — opowiada o upośledzonym umysłowo człowieku i eksperymencie, który robi z niego geniusza. Co zostaje osiągnięte pewnym kosztem, oczywiście. Chyba najsilniej walcują emocje te fragmenty, w których protagonista dowiaduje się, że ludzie, których uważał za przyjaciół, naśmiewają się z niego na każdym kroku. Bo są odrobinę bystrzejsi, więc mogą wyciąć mu kawał, którego nawet nie zrozumie. Mocna rzecz.

A jak się dobrze zastanowić, to naukowcy, którzy opracowali metodę gwałtownego podnoszenia IQ, wcale nie są o wiele lepsi. Też okazują lekceważenie, tylko na innych płaszczyznach.

Wydaje mi się, że zawsze bardzo trudno jest pisarzowi — który, przyznajmy szczerze, nadzwyczajną alfą i omegą nie jest — wykreować postać geniusza. Keyes ominął ten problem, używając formy dziennika. W końcu w dzienniku można zanotować: "napisałem artykuł naukowy o tym i owym, został przyjęty tak i tak", nie wchodzi się w szczegóły badań, nie cytuje akapitów ani rozmów z innymi naukowcami.

Obrana forma jednocześnie umożliwia pokazywanie zmian zachodzących w umyśle protagonisty: Na początku sadzi błędy ortograficzne w każdym miejscu, w którym można je popełnić (to akurat wydaje mi się przesadą, statystycznie czasami powinien wybierać prawidłowo), potem pismo stopniowo się poprawia — przedmiot eksperymentu sprawdza pisownię, opanowuje interpunkcję, używa zdań złożonych i coraz trudniejszych słów...

Drugim ważnym bohaterem jest tytułowy Algernon. Ale nie zdradzę jego tożsamości. Powiem tylko, że na kwiaty zasłużył.

Po kartach książki przewija się teza, że inteligencja to jeszcze nie wszystko. Trudno z nią polemizować. Czasami nawet mam wrażenie, że Autor i tak ją przecenia. Obawiam się, że wysokie IQ nie wystarczy, aby komponować świetną muzykę. Trzeba jeszcze oswoić się z brzmieniem instrumentów, poznać dokonania innych twórców... No, wdrapać się na barki tych gigantów, którzy urodzili się wcześniej. A na to wszystko trzeba czasu, nawet jeśli człowiek uczy się błyskawicznie.

Nie zauważyłam żadnych niezamierzonych błędów.

4 komentarze:

  1. Jedna z moich ulubionych książek SF :). Do polecenia każdemu, któ fantastyki nie lubi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nawet antyfantaści powinni łyknąć tę książkę z zadowoleniem.

      Usuń
  2. Dlatego tez polecam - jako coś, po co niefantaści powinni sięgnąć w pierwszej kolejności.
    Algernon, 1984, MiM - wszak to przecież fantastyka :)!

    OdpowiedzUsuń