czwartek, 22 sierpnia 2019

"Total cheops" — o Marsylii

Tytuł:           Total cheops    
Tytuł oryginału: Total Khéops    
Autor:           Jean-Claude Izzo
Wydawnictwo:     W.A.B.          
Rok 1. wydania:  1995            

Pierwszy tom trylogii marsylskiej. Dużo marsylskich adresów, knajp, potraw, smaków, zapachów, problemów społecznych, muzyki... Mało rasowego kryminału i śledztwa. Miałam wrażenie, że Autor pisze do ludzi sobie podobnych, do tych, którym nazwa placu czy dzielnicy coś mówi. Mnie nic nie chciała powiedzieć (przypisy tłumaczki zapominałam błyskawicznie), więc czułam się wypchnięta poza nawias. Trochę, jakbym oglądała czyjeś zdjęcia z wakacji — w kimś te obrazki budzą żywe emocje, dla mnie nie różnią się zbytnio od tysięcy innych fotek.

Widać jak na dłoni, że Izzo kocha Marsylię, ale nie potrafił mnie zarazić tym uczuciem. A nawet gorzej —  konflikty rasowe na wielu poziomach, narkotyki, młodociani przestępcy (niekiedy bezkarni), porachunki mafijne, beznadzieja osiedli podobnych do gett. Takie rzeczy raczej zniechęcają do odwiedzin.

Do tego dużo spraw ważnych dla narratora, ale nudnych dla mnie — jego użalanie się nad sobą, podjętymi decyzjami, minioną młodością, biadolenie o kłopotach z kobietami. Hmmm, nie wygląda, że nie chciały na niego patrzeć, to raczej on nie potrafił przekroczyć pewnej granicy i w pełni zaangażować się emocjonalnie. Albo nie mógł się zdecydować...

Możliwe, że uprzedziłam się do książki, bo już na pierwszej stronie zaatakowały mnie zgubione podmioty i powtórzenia. Potem irytowały długaśne serie króciutkich zdań. Takie staccato nieźle się sprawdza przy szybkiej akcji, ale męczy przy opisach.

Nie zapałałam miłością do rozmemłanego i wiecznie marudzącego protagonisty. Właściwie odnoszę wrażenie, że bez niego akcja toczyłaby się żywiej i, być może, skończyła lepiej. A pozostałych bohaterów było mnóstwo, trochę mi się mylili. Szczególnie Morvan i Mavros — jeden "dobry" (przyjaciel, bokser, opiekun sportowy młodego Araba), drugi szwarccharakter (mafioso i morderca).

Fabuła też nie wciągnęła. Zabrakło mi wyraźnego przestępcy, którego należy pognębić — zabić albo zapakować do aresztu na kilka lat. Dużo zbiegów okoliczności, kłamstw, manipulacji... W końcu trudno powiedzieć, "kto zabił".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz