poniedziałek, 18 maja 2020

"Autostopem przez galaktykę" — absurdalnie

Tytuł:           Autostopem przez galaktykę          
Tytuł oryginału: The Hitchhiker's Guide to the Galaxy
Autor:           Douglas Adams                       
Tom:             1                                   
Wydawnictwo:     Albatros                            
Rok 1. wydania:  1979                                

Pierwszy tom cyklu pod tym samym tytułem. Powieść stoi absurdem i jest to absurd z gatunku przyjemnych. Zestawienia wydarzeń w stylu "dom bohatera musi zostać zburzony, żeby zbudować obwodnicę" z "Ziemia musi zostać unicestwiona, żeby zbudować obwodnicę" (tak się dziwnie składa, że jedno i drugie dzieje się tego samego dnia, w czwartek) i inne paradoksy królują.

W ogóle pełno tu zbiegów okoliczności, a Autor bawi się prawdopodobieństwem. Tak w końcu działa napęd najnowocześniejszego statku kosmicznego. Na marginesie: polecam historię jego wynalezienia. W tym kontekście spontaniczna zamiana rakiety atomowej w kaszalota to już drobiażdżek. W skrócie: żaden pomysł nie jest zbyt głupi, żeby go wpleść w fabułę.

Właśnie — starannie wpleść, a nie po prostu wrzucić, zamieszać i popatrzeć, co wyszło. Przy całym powierzchownym szaleństwie, książka sprawia wrażenie przemyślanej. Można nawet doszukać się głębszych aluzji.

Na przykład podobało mi się, że Prezydent Imperialnego Rządu Galaktycznego sprawia wrażenie kompletnego świra. Zachowuje się jak nastolatek, egocentryzmem dorównuje przedszkolakowi, jest nieodpowiedzialny i na niczym się nie zna. No, imprezować potrafi jak rzadko kto. I wszystkim taka sytuacja odpowiada.

A do tego jeszcze wiele innych smaczków: robot z depresją (hej, przecież to fajnie mieć maszyny możliwie najbardziej podobne do ludzi, czyż nie?), inteligentne gatunki na Ziemi (łapiemy się do czołówki, ale ledwo, ledwo), klasyfikacja najgorszych wierszy... No i poznajemy odpowiedź na pytanie o życie, wszechświat i całą tę resztę.

Nie zauważyłam wpadek językowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz