sobota, 2 maja 2020

"Fircyk w zalotach" — romans

Tytuł:          Fircyk w zalotach  
Autor:          Franciszek Zabłocki
Wydawnictwo:    Ossolineum         
Rok 1. wydania: 1781               

Ten utwór mógłby być prekursorem współczesnych mało śmiesznych komedii romantycznych. To przeróbka komedii francuskiej o podobnym tytule (której nie znam), tylko zaadaptowana do polskich warunków. Czyli bohaterowie dumnie noszą szlacheckie tytuły typu podstolina czy starościc, kilkakrotnie wspomina się o Warszawie, w jednej scenie Autor zawarł krytykę ogrodu angielskiego...

Akcja jednowątkowa, cała intryga sprowadza się do tego, że dwoje ludzi kocha się wzajemnie, ale jakoś nie wypada im się do tego przyznać przed obiektem westchnień. Osoby postronne niekiedy bywają wtajemniczone i chcą pomóc, ale motają przy tym straszliwie. Zazdrosny mąż źle interpretuje usłyszany przypadkiem fragment rozmowy. Gdzie tam utworkowi do "Zemsty" czy dramatów Moliera.

Protagonista, tytułowy fircyk, nie przypadł mi do gustu lekkoduch, hazardzista, babiarz, namolny facet z przerostem ego... Odrobinę kojarzył mi się z Papkinem. Na początku twierdzi, że musi się ożenić dla pieniędzy, bo jest spłukany. W końcu niby ślub ma być zawarty z miłości, ale nie wróżę mu świetlanej przyszłości. A podobno komedie powinny kończyć się szczęśliwie... Właściwie to współczuję wybrance. Chyba że skutecznie weźmie swojego głupka pod pantofel.

Liczne przypisy sprawiają wrażenie, jakby powstawały z myślą o dzieciach — wyjaśnia się tam mnóstwo prostych w gruncie rzeczy terminów (jak konfident czy cynik) i chyba cenzuruje — kapłon zostaje zdefiniowany jako specjalnie tuczony kogut, rajfur to ktoś, kto organizuje rozrywkę bogatemu pankowi...

Moje wydanie zostało zaopatrzone w kilkunastostronicowy wstęp. Nie wiem, czy to nie była niedźwiedzia przysługa, bo rozpalił oczekiwania, a potem okazało się, że sama sztuka to nic nadzwyczajnego. A przecież jedna z najbardziej znanych Zabłockiego, zatem chyba w czołówce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz