Autor: Christopher Paolini
Książka dłużyła mi się straszliwie, z utęsknieniem odliczałam strony do końca. Dość rzec, że po zakończeniu ostatecznej bitwy dobrych ze złymi powieść ciągnie się jeszcze przez ponad sto stron. Aż się zastanawiam, czy Autorowi płacili od liczby znaków, czy to część ogólnego trendu nie niekończące się cykle fantasy. Nie znam odpowiedzi, bo zazwyczaj moja cierpliwość kończy się szybciej niż te cykle.
Widzę tu przede wszystkim potencjał do skrótów. Wywalałabym głębokie rozmowy, które donikąd nie prowadzą, długie opisy treningów, z połowę walk z żołnierzami Galbatorixa, domykanie drobnych wątków po kulminacji... Po uczuciach Eragona do każdej napotkanej istoty (żywej i nieżywej) też bym się przejechała z nożyczkami.
Na domiar złego na początku dostajemy kilkunastostronicowe streszczenie wcześniejszych tomów. Niby może się przydać, jeśli ktoś miał długą przerwę, ale można się obyć i bez niego. Wiem, co mówię — czytałam książkę latami (dosłownie), a jakoś nie gubiłam się zbytnio w treści. Mam wrażenie, że któryś z wcześniejszych tomów pominęłam, ale nawet to nie przeszkadzało w zorientowaniu się w ogólnym obrazie.
Zresztą, w czym tu się orientować? Klasyczne fantasy ze smokami i jedną czy dwiema dodatkowymi rasami (pomijając obowiązkowe elfy i krasnoludy), magiczne rozwiązywanie problemów, czarno-białe postacie, wymyślona kraina zróżnicowana geograficznie, kilka romansów w tle. Na pierwszym planie wojna z tymi złymi, którzy są nieuczciwie wręcz silni, a i tak wiadomo, że muszą przegrać. I to nie zabijając po drodze żadnego z naprawdę ważnych bohaterów.
Tak po prawdzie, to cały cykl wyróżnia się głównie tym, że Paolini był bardzo młody, kiedy pisał początek. No, ale Autor już wyrósł, a książki zostały.
Bohaterowie znani z poprzednich tomów, nie przypominam sobie wprowadzenia istotnej postaci. Statystów nie liczę, jest wielka bitwa, to i ofiary być muszą.
Fabuła zapewne mogłaby nawet porwać (gdyby zapomnieć o tym, że każdy wie, jak to się musi skończyć), gdyby zostało skondensowana. Zakończenie wojny dobra ze złem nawet mi przypadło do gustu. Interesujący pomysł, nieoczywisty, ale ładnie pasuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz