wtorek, 25 października 2022

"Hel3" — z Księżycem

Tytuł:          Hel3               
Autor:          Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo:    Fabryka Słów       
Rok 1. wydania: 2017               

SF, świat w przyszłości, powstały z ekstrapolacji niektórych trendów. Europa zachodnia żyje biednie. Nie żeby ich nie było stać, ale sami się ograniczają — bo ekologia, bo nie wypada, bo to niewygodne i niemodne... Polscy politycy dostają rozkazy od innych rządów (to zdaje się już mamy), a kiedy myślą, że nikt niepowołany ich nie widzi, popuszczają sobie cugli. Ten świat został bystrze skonstruowany, ale mam nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie.

Akcja rozwija się bardzo wolno. Mija ponad pół książki czegoś w rodzaju wprowadzenia, zanim pojawia się nawiązanie do tytułowego izotopu helu. Od tego momentu czyta się o wiele ciekawiej.

Wcześniej nie potrafiłam zapałać sympatią do protagonisty — iwenciarza, czyli kogoś w rodzaju paparazzi, kto wyczekuje, aż zdarzy się coś godnego tabloidów, aby nagrać filmik i puścić go w sieci. I już lecą kliknięcia i dochody z reklam. Taka hiena dziennikarska, która nawet nie rozpacza zbytnio, kiedy po emisji pewnego nagrania znika kilku znajomych. Mogłam facetowi kibicować dopiero wtedy, kiedy zaczęto na niego aktywnie polować. Wcześniej miał więcej szczęścia niż rozumu i szlachetności razem.

Z merytorycznych byków — zaskoczył mnie wschód Ziemi oglądany z Księżyca. No, teoretycznie to możliwe, ale przecież nie z okolic Morza Jasności, nie dosyć, że po widocznej stronie naszego satelity, to jeszcze prawie na środku. Tam Ziemia cały czas tkwi niemal w zenicie, tylko się obraca i terminator po niej krąży.

Jeśli chodzi o poziom językowy — jest o wiele lepiej. Acz jakieś tam zagubione podmioty zauważyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz