niedziela, 5 czerwca 2016

"Być w błędzie" — interesujące podejście

Tytuł:           Być w błędzie 
Tytuł oryginału: Being Wrong   
Autor:           Kathryn Schulz
Wydawnictwo:     MUZA SA       
Rok 1. wydania:  2010          

Podtytuł: "Przygody w krainie pomyłek" nieźle oddaje treść. To książka o bardzo ludzkiej rzeczy. Autorka opowiada, jaki jest nasz stosunek do popełnianych pomyłek (cóż, obrazek nie nastraja optymistycznie), o źródłach niepoprawnych przekonań (różnorodne) i o radzeniu sobie z błędami oraz ich skutkami (mamy spory wybór, ale techniki stosowane odruchowo nie są najbardziej efektywne).

A strzelamy byki na każdym kroku — od nieszkodliwych przejęzyczeń do poślubienia nieodpowiedniego człowieka lub rewolucji światopoglądowej (co musi oznaczać, że z dotychczasowym podejściem coś było nie w porządku).

Byłabym skłonna podpisać się pod głównym przesłaniem książki — błędy warto akceptować. To znaczy, niekoniecznie polubić ich skutki (w przypadku pomyłek w medycynie lub lotnictwie to raczej niemożliwe), ale pogodzić się z faktem, że jesteśmy omylni, zamiast wypierać z pamięci każdą nieprawidłową decyzję. Gdy już przyznamy, że przeciwnik istnieje, okopał się na takich to a takich pozycjach, łatwiej będzie go zwalczać. A i tak wszystkich lapsusów nigdy nie wyeliminujemy.

Dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Chyba najbardziej zaskoczyło mnie stwierdzenie, że ludzie cierpiący na depresję postrzegają rzeczywistość bardziej realistycznie niż "zdrowi". Uch, nieprzyjemnie. W takiej sytuacji polubienie spojrzenia skrzywionego, ale malującego świat w różowych barwach staje się o wiele prostsze. No i nie zapominajmy, że różnorakie pomyłki często leżą u podstaw komizmu.

Schulz wykorzystuje bogatą bibliografię. Sięga nie tylko po cytaty z dzieł naukowców zajmujących się różnymi aspektami błądzenia, ale również po literaturę piękną. Trzeba przyznać, że rozmaite zamieszania w odbieraniu rzeczywistości to wdzięczny temat — od dawna lubiłam "Komedię omyłek". W książce znalazła się nawet wzmianka o wykładzie noblowskim Wisławy Szymborskiej.

Język uznałabym za przeciętny dla książki popularnonaukowej — ani zbytnio najeżony żargonem, ani nadmiernie uproszczony (jednak fachowe terminy się trafiają). Tak w sam raz. Jak na książkę powstałą w Stanach Zjednoczonych, w treści znajduje się bardzo mało informacji o osobistych przeżyciach Autorki, ludziach, których poznała itp. Za to duży plus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz