Tytuł: Szamański blues
Autor: Aneta Jadowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok 1. wydania: 2016
Uniwersum Thornu wzbogaciło się o cykl poświęcony szamanowi Witkacemu. Powieść otwierająca serię jest podobna do tych o Dorze — urban fantasy, z głównym bohaterem "tym dobrym", na którego spada taka lawina różnorodnych problemów (oj, dzieje się), że jeszcze dwa kamyczki i niechybnie by się załamał.
Tak samo jak w serii o pannie Wilk, pojawia się bardzo silny wątek romansowy. O ile przy Dorze (z jej porąbaną genealogią) to zbytnio nie raziło, to w przypadku faceta uczuciowe rozterki wydają się trochę przesadzone. Ale czyta się nadal łatwo i przyjemnie, człowieka ciekawi, co napotka na następnych stronach, aż kartki same się przewracają. Acz panom chyba bym nie polecała, to raczej "babska" literatura.
Użycie szamana umożliwia wycieczki w nowe rejony, do których Dora nie ma dostępu (a jednak są takie miejsca!). Moim zdaniem Autorka dobrze wykorzystuje te szanse. Ciekawi mnie, czy Witkacy będzie rósł w siłę równie spektakularnie jak jego przyjaciółka Ti.
Nawet bez numeru na okładce widać, że to nie ostatni tom z cyklu. Owszem, jakaś przygoda się skończyła i została zamknięta, ale Jadowska zostawiła sobie jeszcze kilka wątków i zagadeczek do rozwinięcia/ rozwiązania w przyszłości.
Zaskoczyła mnie pewna nieścisłość — w pierwszej części protagonista nie może jeździć samochodem, bo oddał prawo jazdy szefowej do depozytu, a w drugiej już porusza się własnym pojazdem bez żadnych zahamowań. A między obiema częściami mija tak mało czasu, że ubrania przemoczone pod koniec pierwszej, na początku drugiej nadal są mokre, zaś bohater ledwie żyje po intensywnych przygodach.
Pod względem językowym książka równa i spokojna — nie zapamiętałam ani fajerwerków, ani baboli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz