poniedziałek, 18 grudnia 2017

"Reguła dziewiątek" — infantylnie

Tytuł:           Reguła dziewiątek
Tytuł oryginału: The Law of Nines 
Autor:           Terry Goodkind   
Wydawnictwo:     REBIS            
Rok 1. wydania:  2009             

Fantasy, akcja rozgrywa się na terenie Stanów Zjednoczonych w czasach współczesnych. Zastanawiam się, dla jakiego odbiorcy przeznaczona jest ta powieść. Jeśli dla dzieci i młodzieży, to stanowczo za dużo w niej seksu i przemocy. Jeśli dla dorosłych — wszystko, ale to wszystko jest bardzo infantylne, a wiele rzeczy przerysowanych. Bardzo często czułam się urażona domniemaną opinią Autora na temat inteligencji czytelnika, a więc i mojej.

Postacie czarno-białe. Źli ludzie próbują zabić protagonistę, dobrzy im w tym przeszkadzają, często z narażeniem własnego życia. Żeby nikt nie miał wątpliwości, po której stronie trzeba się opowiedzieć, szwarccharaktery są podłe, okrutne, głupie, krótkowzroczne, próżne i lubują się w torturowaniu ludzi. Najpierw zabijają głównemu bohaterowi wszystkich, którzy mogliby mu wytłumaczyć, o co chodzi, a potem chcą uzyskać od niego informacje. Ciekawi mnie, w jaki sposób skłaniają pomagierów do współpracy.

Aby ci źli mieli jakiekolwiek szanse, główna pomocnica protagonisty też nie rzuca na kolana. Tak, jest oszałamiająco piękna. Przy pierwszym dłuższym spotkaniu kilkakrotnie mówi, że ma mało czasu, więc marnuje go na opisywanie ryzyka związanego z dotarciem do bohatera i pogawędki na temat parzenia herbaty. Potem zdradza dwie tajemnice, których można się domyślić na podstawie tytułu i pierwszego rozdziału. Wreszcie obraża się i znika, bo rozmówca myli czarodziejki z wiedźmami. Z takimi przyjaciółmi wrogowie już nie są nikomu potrzebni.

Fabuła momentami nawet ciekawa, nie brakuje zwrotów akcji, zwłaszcza wtedy, kiedy wydaje się, że teraz to już będzie z górki. A czasami Autor wpędza bohatera w tak beznadziejną sytuację, że możliwe jest tylko jedno rozwiązanie. Wtedy — niespodzianka! — owo rozwiązanie się pojawia, a ratunek nadciąga w ostatniej chwili. Momentami dostajemy sztampowe chwyty: przepowiednia, tajemnicze artefakty...

Kreacja uniwersum nie wymagała wysiłku — zasadniczo to nasza, stara i dobrze znana Ziemia. Ale odwiedzają ją ludzie z innego, magicznego świata. Teoretycznie to nasi przodkowie, ale czasami coś mi się nie zgadza. A to Północna Ameryka jako miejsce startu dla ludzkości, a to fakt, że Goodkindowi tysiąc lat wydaje się niewyobrażalnie długim okresem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz