Tytuł: Wiara
Autor: Anna Kańtoch
Autor: Anna Kańtoch
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Rok 1. wydania: 2017
Śledztwo toczące się we wsi w pobliżu Żywca, w późnym PRL, niedługo po wybuchu reaktora w Czernobylu. Historia nieco podobna do "Łaski", ale nie na tyle, żeby można było mówić o wpadaniu w schematy.
Kryminał wyróżnia się złożoną, wielowątkową fabułą. Swoje śledztwo jednocześnie prowadzi milicja — kapitan Witczak i starsza szeregowa Gieras — oraz proboszcz. Obie grupy natykają się na trudne do pokonania przeszkody. Władze nie wiedzą, do kogo należy trup nikomu nie znanej kobiety bez dokumentów, parafianie nie chcą powtórzyć księdzu plotek sprzed lat...
A znalezienie mordercy wymaga odgadnięcia jednego i drugiego. Sprawę komplikują kolejne zwłoki... W tle toczą się protesty przeciwko budowie elektrowni, dzieci z kolonii bawią się jak zwykle, dorosłym upał odbiera chęć do działania, kapitan zmaga się z wyrzutami sumienia, szeregowa próbuje się jak najwięcej od niego nauczyć, proboszcz — porzucić bezpieczną skorupę konformizmu. Dużo powiązanych aspektów nadaje całości głębi.
W miarę rozwoju akcji wszystko się stopniowo wyjaśnia, kolejne odkrycia następują coraz szybciej. Na samym końcu — nieco w angielskim stylu — wszyscy z mordercą włącznie siadają przy stole i tłumaczą sobie motywy zbrodni, możliwości jej popełnienia i zaszłości sprzed lat.
Bohaterowie dobrze zbudowani. Zróżnicowani, każdy kieruje się własnymi pobudkami, na swój sposób spójnymi i logicznymi. Miejscowi, zwłaszcza starsi, posługują się gwarą, jeden z policjantów się jąka. Każdy popełnia jakieś błędy, nawet najbardziej doświadczony kapitan.
Świat może trochę zbyt sielski jak na ustrój komunistyczny — nie widać kolejek ani niedoborów. Może na wsiach nie było wielkich problemów z żywnością, ale nawet sznurek wszyscy mają, chociaż żniwa już za pasem i lada moment snopowiązałki wyruszą na pola. ;-)
Językowo w porządku, nie zapamiętałam żadnych niezamierzonych usterek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz