czwartek, 7 lutego 2019

"Oczy smoka" — baśniowo

Tytuł:           Oczy smoka        
Tytuł oryginału: Eyes of the Dragon
Autor:           Stephen King      
Wydawnictwo:     Prószyński i S-ka 
Rok 1. wydania:  1987              

Powieść nie przypomina horroru typowego dla Kinga. Zawiera wiele baśniowych elementów — postacie są złe albo dobre (OK, mogą jeszcze być nie całkiem złe, ale przygłupie), świat jest prosty (a podatki wstrętne), dobry władca kocha swój lud i gotów jest wiele dla niego poświęcić, w czarnych zakamarkach czai się ZUO. Okrutne, nienawidzące dobra we wszelkich przejawach, mające praktycznie nieograniczone możliwości, dość tępe i złe dla samego zła...
 
Można również odnieść wrażenie, że to książka dla młodego czytelnika — protagonista pod koniec liczy sobie dwadzieścia dwie wiosny, a kluczowe dla fabuły wydarzenie przeżywa jako pięcioletni brzdąc. Wiele z najważniejszych postaci jest nastolatkami. Jeśli dwoje młodych ludzi się kocha, to biorą ślub, a pocałunki nie rzucają się w oczy. Nad zgonami też Autor się prześlizguje. Chociaż zło nie byłoby złem, gdyby wszyscy przeżyli.

Jednak można również znaleźć poważniejsze elementy. Młodszy brat protagonisty stoi przed prawdziwym dylematem. I pięknie zostało pokazane, jak do niego doszedł i dlaczego wybrał, jak wybrał. Można się doszukać skomplikowanych relacji rodzinnych.

Szwarccharakter dąży do zamętu w królestwie, bo tak. Pewnie lubi chaos, krew i łzy. Ale zły czarownik nie sięga po koronę — woli pociągać za sznurki z tylnego siedzenia i nie może się doczekać, aż głowa króla pojawi się na kolcach ogrodzenia. Na naszym podwórku może to nabrać wydźwięku politycznego. ;-)

Wykreowany świat nie rzuca zbytnio na kolana — zasadniczo zwyczajny, ale (bardzo rzadko) występują elementy fantasy; zły czarownik, smok... Pełnią rolę raczej dekoracji. Wydaje mi się, że świat jest trochę niespójny. Z jednej strony mamy średniowiecze — ludzie używają mieczy i strzał, nie każdy na zamku królewskim umie czytać... Z drugiej — bohaterowie palą fajki i skręty, dysponują szkłem powiększającym, korzystają z psich zaprzęgów, a protagonista porównuje coś do znaczka pocztowego. Proch w zasadzie znają, ale rzadko strzelają, bo jest drogi (ale który składnik właściwie?) i polowanie przy pomocy broni palnej jest niehonorowe. Tak jakby Autor nie przemyślał do końca szczegółów świata.

Rozjechała mi się również wartość pieniądza. Najwyższy Sędzia przez całe życie zaoszczędził kilkaset guldenów. W porządku, nie znam kursu, mogło tak być. Ale posłańcowi za dostarczenie listu daje dwa guldeny. No, to już mi się nie zgadza... Około pół procenta wieloletnich oszczędności za drobną przysługę?

Styl prowadzenia narracji mi nie przypasował. Niekiedy King zdradza zakończenie jakiegoś epizodu, a później opisuje szczegółowo, jak do niego doszło. Albo przedstawia z innego punktu widzenia. Ale suspensu już nie ma...

Nie mam zastrzeżeń do języka.

6 komentarzy:

  1. Ta niespójność jest świadoma. Ten świat jest "światem, który poszedł naprzód", tzn. cofa się jakby w rozwoju. Od naszych czasów do quasiśredniowiecza. Sięgnij do "Mrocznej Wieży", tam to King dokładniej tłumaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będę miała okazję, to przeczytam i "Mroczną wieżę". Nie wszystko naraz... Na razie z tego uniwersum przeczytałam "Oczy smoka" i niektóre rzeczy mi się w ramach tej jednej książki nie zgadzają, więc marudzę.

      Usuń
  2. Ale zanim "Mroczną wieżę" zaczniesz, to na pewno trzeba przeczytać: "Miasteczko Salem", "Bastion" i "Charliego Ciuch-Ciuch", można "To", "Serca Atlantydów", "Podpalaczkę" i sporo innych. Zgrabnie to wszystko Stefek połączył.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstęp to nie jest, ale jest mnóstwo nawiązań :).
    Pojawiają się znane miejsca, znani bohaterowie. Dobre!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, kiedyś pewnie dotrę do tych wszystkich pozycji.

      Usuń