Tytuł: Pogoda i klimat
Tytuł oryginału: Wetterkunde für alle
Autor: Günter D. Roth
Autor: Günter D. Roth
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok 1. wydania: 1995
Książka pierwotnie wydana w Niemczech i to widać. OK, tłumacz zadbał o podanie paru szczegółów (jak na przykład polskie rekordy meteorologiczne), ale to nie wystarczy. Autor bez przerwy odnosi się do Niemiec, podaje niemieckie przykłady... A mnie informacja, że któregoś roku panowała susza tak straszna, aż można było przejść Wezerę w bród, nic nie mówi — w życiu tej rzeki nie widziałam, może jest wielkości Wisły, a może Neru. Na niektórych mapkach Europy Polski nie widać. W wielu miejscach mowa o wietrze fenowym, ale rzadko kiedy o halnym (nawet do indeksu się nie załapał). Czy nasi meteorologowie nie potrafią pisać, że musimy polegać na tłumaczeniach?
Inna sprawa to czas powstania tekstu. Moje wydanie ujrzało świat w 2000 roku. Ale. Większość przykładowych mapek pochodzi z lat sześćdziesiątych, niektóre nawet z 1947. OK, to tylko przykłady, były dobre kilkadziesiąt lat wcześniej, więc i teraz mogą posłużyć. Ale sposoby przekazywania danych między niemieckimi stacjami meteorologicznymi? Serio dalekopisem? Pod koniec XX wieku to już ja wysyłałam maile, a co dopiero poważne instytucje w rozwiniętym gospodarczo kraju. No, odnoszę wrażenie, że Roth przekopiował spore fragmenty wcześniejszych wersji książki (a wydał coś podobnego w 1978).
Od początku Autor używa zwrotów typu "sytuacja pogodowa zachodnia". Być może są rozpowszechnione w Niemczech, u nas się wcześniej z takim określeniem nie zetknęłam. A różne "sytuacje" definiowane i omawiane są dopiero w drugiej połowie książki.
W ogóle jakoś nie mogłam złapać kontaktu z treścią. Proste rzeczy, o których już wcześniej wiedziałam, omawiane są wielokrotnie (ciepłe powietrze płynie do góry) i szczegółowo, bardziej skomplikowane — po łebkach i nieprzystępnym językiem. Ja tak tłumaczę, kiedy sama nie bardzo wiem, o co chodzi.
Ale coś tam z książki można wyciągnąć. Są fizyczne wytłumaczenia wielu zjawisk, różne zestawienia i ciekawostki.
Duży plus za ilustracje. Pełno barwnych fotografii, mapek, rysunków... Wręcz trudno znaleźć kartkę bez obrazka. Do tego na końcu znajduje się leksykon terminów meteorologicznych, zalecana literatura (skromna, tylko 10 pozycji, ale za to po polsku) oraz indeks.
Język pełen żargonu, niektóre zdania brzmiały wręcz kanciasto. Sporo powtórzeń, czasami pewnie bardzo trudnych do ominięcia. Ale błędne użycie "nań" to już przesada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz