Autor: Borys Akunin
Akcja rozgrywa się w carskiej Rosji, pod koniec XIX wieku. Rewolucjoniści jeszcze nie stanowią prawdziwej siły, ale już próbują zabijać niewygodnych dla siebie ludzi. Ochrana stara się im w tym przeszkadzać. Co drugi wyższy urzędnik ma własne cele, knuje przeciwko rywalom, podlizuje się przełożonym, poniża podwładnych... Jak to w rosyjskiej autokracji...
Książce brakuje tego, czego oczekuję od kryminałów — zagadki do rozwiązania, jakichś tam szans na odgadnięcie, kto zabił. Tutaj śledzimy akcję dwutorowo: z jednej strony dostajemy opis działań rewolucjonistów, z drugiej policji. Doskonale wiemy, kto i kiedy pociągnął za spust. Niewiadomą pozostaje tylko, kto jest tajemniczym dobroczyńcą, a kto zdrajcą w tej czy innej grupie.
Bohaterem jest Fandorin (protagonista w całym cyklu powieści). Odnoszę wrażenie, że jest trochę przekokszony. Inteligenty, sprawny fizycznie, przystojny, amant... W pewien sposób kojarzył mi się z inspektorem Clouseau z "Różowej Pantery". Zapewne z powodu japońskiego służącego, z którym trenuje sztuki walki. Tylko nie jest zabawny, a wszystkie zalety potraktowane są poważnie. Co samo w sobie staje się śmieszne.
Mimo licznych walorów Fandorin nie ma zbyt wielkiego wpływu na akcję. Trochę w tym wpływu rosyjskiego systemu urzędniczego, w którym większość energii poświęca się na pilnowanie stołka, jednak w pewnym stopniu to główny bohater pozwala wydarzeniom sobą miotać.
Ciekawie wypada niejednoznaczność postaci i sympatii czytelnika. Z jednej strony wiadomo, czym skończy się rosyjska rewolucja (no i w końcu to terroryści). Z drugiej — policja to też nie są szlachetni rycerze na białych rumakach. A tak naprawdę to nikt nie troszczy się o najbardziej uciskane warstwy.
Pod względem językowym całkiem nieźle, zauważyłam tylko jedną literówkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz