Autor: Wojciech Drewniak
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Rok 1. wydania: 2019
Jedna z serii książek o historii pisanych bardzo na luzie, o czym najlepiej świadczy podtytuł — "Średniowiecze bez trzymanki". Historia przedstawiona problemowo, a nie chronologicznie — każdy z jedenastu rozdziałów opowiada o czymś charakterystycznym dla średniowiecza. Polskie tematy reprezentuje Mieszko I, jednak dominują europejskie (na przykład Karol Wielki lub spór o inwestyturę). A czasami wątek ogólnoeuropejski odbija się także na Polsce — jak zakony rycerskie powstałe w wyniku wypraw krzyżowych (w tym Krzyżacy, którzy sporo krwi nam napsuli).
Można się zastanawiać, do kogo adresowana jest książka. Język rodem z gimbazy, ale treści nie dla dzieci (o czym słusznie ostrzega okładka). Mnóstwo żartów i odwołań do popkultury. Porównań do piłki nożnej aż za wiele jak na mój gust. Każdy rozdział kończy się adresem na youtubie i zaproszeniem do obejrzenia filmiku o zbliżonej tematyce (to już na minus, nie lubię, kiedy książki zachęcają do obrazkowych mediów).
Mimo niefrasobliwego języka nie można odmówić Autorowi wiedzy ani zdolności popularyzatorskich. Paru rzeczy się dowiedziałam, niektóre rozdziały uporządkowały niepowiązane informacje, które trafiły mi do głowy wcześniej. Acz czasami Drewniak tłumaczy bardzo proste, wręcz elementarne rzeczy.
Język wybitnie luzacki (bitwa na ogół nazywana bywa lańskiem, rzadziej wpierdolem). Momentami Autor niepotrzebnie podkreśla, jaki dowcip przed chwilą powiedział. Jakby podejrzewał, że czytelnik sam z siebie nie załapie i trzeba mu wytłumaczyć. Mam wrażenie, że Drewniak nadużywa słowa "tęgi". Są jeszcze inne określenia zarąbiście wielkiej bitwy albo odlotowej imprezy. Trafiają się wulgaryzmy.
Swobodne podejście widać również w "Indeksie tematycznym rozważnym i romantycznym" (który zawiera takie ciekawostki historyczne jak "muzyczne porównania" czy "pyszne napoje") oraz w indeksie nazwisk. Ten drugi dostarcza również krótkiej notki biograficznej o każdej postaci. Ujęła mnie ta dla Zygmunta Starego: "rzadko widywany, bo jest na banknocie 200 zł". Nie ma bibliografii.
Całość zdobią ilustracje Autora. W obydwu znaczeniach: sam wykonał, a obrazki otwierające rozdziały to kolaże z facjatą Drewniaka. Jak zaznaczono na okładce, są średnie. Jak wspomniano we wstępie — to pasuje do średniowiecza. ;-)
Luźne traktowanie języka odbija się również, niestety, na poprawności. "Francuzka" i "francuska" to nie są synonimy. W książce jest kilka literówek, gdzieś tam mignęła mi błędna konstrukcja zdania, czasami mam poważne wątpliwości co do zastosowanej rozdzielnej pisowni "nie" z różnymi słowami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz