czwartek, 24 grudnia 2020

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" — dwa wciągające wątki

Tytuł:           Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Tytuł oryginału: Män som hatar kvinnor              
Autor:           Stieg Larsson                      
Wydawnictwo:     Wydawnictwo Czarna Owca            
Rok 1. wydania:  2005                               

Fabuła prowadzona jest dwuwątkowo. Z jednej strony poznajemy Mikaela Blomkvista — dziennikarza gospodarczego, któremu właśnie powinęła się noga i został skazany za zniesławienie znanego finansisty. Z drugiej mamy Lisbeth Salander — dziewczynę, która prawdopodobnie cierpi na coś ze spektrum autyzmu. To genialna hakerka i wyjątkowo aspołeczna osoba. Nie ukończyła szkoły podstawowej, bo nie chciała odzywać się do nauczycieli ani pisać klasówek.

W obydwu wątkach przewijają się tytułowi mężczyźni. W końcu nienawiść może mieć wiele oblicz. Tu gwałt, tam zniknięcie, ówdzie tylko wyzwiska... Wszędzie brak szacunku. Lisbeth i Mikael spotykają się twarzą w twarz dopiero w drugiej połowie. On dobry i sympatyczny, ona bez zahamowań. Razem stanowią siłę nie do pokonania. Problemy poddają się po krótkiej walce.

W tle rodzina Vangerów — klan równie porąbany, co bogaty. Wyjątkowa kolekcja odrażających indywiduów. Naziści, starzec, który własną córkę (dyrektorkę szkoły zresztą) nazywa kurwą, a nawet jeden polityk... No dobrze, nie wszyscy oni są źli — jeden wynajmuje Mikaela do pogrzebania w sprawie zniknięcia ulubionej bratanicy, które miało miejsce przed niemal czterdziestu laty.

Fabuła dobrze zaplanowana. Śledztwo w starej sprawie zrobiło na mnie wrażenie — ładne dochodzenie do prawdy, pełnie nieoczekiwanych przełomów. Dużo zagadek, spodobały mi się tajemnicze telefony zapisane w kalendarzu zaginionej dziewczynki (acz nie wierzę, że osoba zajmująca się tematem rozpozna je od rzutu oka).

Pomimo znacznej grubości książkę czyta się szybko, zwłaszcza od połowy.

Miły akcent stanowiły wzmianki o Polsce (w kontekście przemian gospodarczych, inwestycji itp.), a nawet o moim rodzinnym mieście.

Pod względem językowym mogło być lepiej. Pisze się "żeż", a nie "żesz". Edytor nie podkreślił na czerwono? Gdzieś tam zabłąkana literówka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz