piątek, 19 lutego 2021

"Przyszła na Sarnath zagłada" — opowiadania

Tytuł:           Przyszła na Sarnath zagłada
Autor:           Howard P. Lovecraft        
Wydawnictwo:     Vesper                     
Rok 1. wydania:  1917-1933                  

Zbiór dwudziestu trzech (w tym jedno na ponad sto stron) opowiadań, które nie załapały się do poprzedniego zestawienia. Prawie wszystkie powstały do 1927 roku. Większość dzieje się w Ameryce, ale są wyjątki — Houdini zwiedza Egipt, jeden z bohaterów jest lekarzem wojskowym podczas I wojny światowej... Ogólnie, ten zestaw tekstów wydaje mi się mniej homogeniczny niż pierwszy. Acz wiele opowieści wspomina o Arkham (fikcyjne miasto), a dwie dotyczą tego samego bohatera.

Opowiadania teoretycznie mają budzić grozę. Cóż, na mnie chwyty Lovecrafta nie działają. Jego prozę odbieram jako niemiłosiernie przegadaną i przeładowaną powtarzającymi się określeniami. Ciągle czytam, że coś jest ohydne, plugawe, odrażające, nieludzkie albo nie do opisania... I fetor, dużo fetoru. Bohaterowie często o mało co nie mdleją na widok przedmiotów albo innych doznań na ogół nie nadających się do odbierania przytomności.

Tym razem mniej rzucało mi się w oczy, że Autor był rasistą. Acz nadal ta osobowość nie wzbudziła mojej sympatii. Za mocno się różnimy.

Zbiór został wzbogacony o esej Lovecrafta na temat nadprzyrodzonej grozy w literaturze, bibliografię omawianych autorów (w podziale na poszczególne części opracowania) oraz posłowie tłumacza. O dziwo, ten esej czytało mi się lepiej niż opowiadania. Autor zrezygnował z nadmiaru przymiotników, pisał bardziej rzeczowo. Wprawdzie nie zgadzam się w ocenie tekstów (co mi się w literaturze podoba, to Lovecraft krytykował) i w tekście pełno spoilerów, ale lektura była przyjemniejsza.

Z usterek trafiła się często spotykana w fantasy: "niknący sierp księżyca stał bowiem wysoko na omglonym nieboskłonie. Nie rozumiem, dlaczego pisarze fantasy tak niechętnie patrzą w niebo. Jeśli nie chcą zgłębiać teorii, to niech chociaż praktyki spróbują. Otóż, im węższy sierp księżyca, tym bliżej słońca musi się znajdować (pozornie) — wschodzi niedługo przed świtem albo chowa się zaraz po zachodzie słońca i nie może wspiąć się wysoko (znaczy, może, ale za dnia, a wtedy jest słabo widoczny).

Jak słowa Lovecrafta mnie nie urzekają, tak sądzę, że tłumacz wykonał kawał dobrej roboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz