Autor: George Zaidan
Podtytuł brzmi "Osobliwa chemia tego, co jemy i czym się smarujemy". Zarówno on, jak i tytuł mijają się z prawdą. Książka bardziej jest o metodologii badawczej, o tym, co nam mówią wyniki badań nad różnymi substancjami, jak te wyniki interpretować i dlaczego na ogół nie warto na łeb, na szyję rzucać się i zmieniać nawyki po przeczytaniu chwytliwego tytułu, że produkt A zwiększa ryzyko zachorowania na coś tam o 12%. Opisy, jak różne substancje na nas działają, też można spotkać, ale nie ma ich dużo. W roli smarowideł występuje tylko krem z filtrem UV.
Zastanawiam się, do kogo adresowana jest książka. Często Autor łopatologicznie tłumaczy naprawdę proste rzeczy (na przykład, czym są wiązania atomowe), jakby pisał dla dzieci. A czasami rzuci wulgaryzmem, jakby praca do dzieci nigdy nie powinna trafić. Do tego nagminnie odwołuje się do amerykańskich instytucji — kto wydał orzeczenie w sprawie wpływu papierosów na raka, jakimi dokładnie słowami go opisał itd. Wydaje mi się, że wydawca mógłby zadbać o przytoczenie polskich odpowiedników chociaż w przypisach. Zastanawiałam się, czego mali Amerykanie uczą się w podstawówce na biologii, skoro definicję fotosyntezy poznają dopiero w liceum.
Plusy przemieszane są z minusami. Jeśli już trafi się jakiś opis stricte chemicznego wpływu na organizm, to raczej jest ciekawy i wytłumaczony dokładnie. Na przykład — dlaczego cyjanek jest taki zabójczy. Albo formaldehyd doskonale konserwuje (przy okazji również zabijając). Ale te informacje są bardzo wybiórcze i sprawiają wrażenie dobranych przypadkowo.
Jednak można się z książki czegoś pożytecznego dowiedzieć, a nawet pod jej wpływem pomyśleć, w jaki sposób naukowcy dochodzą do publikowanych później rezultatów badań, i jak to powinno wpływać na interpretację wyników. Rady Zaidana na temat zachowania również wydają mi się rozsądne.
Styl bardzo lekki, sporo dowcipów i zabawnych porównań. Dzięki temu czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. To wrażenie jeszcze pogłębiają rysunki — lekko stylizowane na dziecinne.
Brakuje rzeczy typowych dla publikacji popularnonaukowych — bibliografii, indeksu i takich tam. Na wskroś amerykańskie podziękowania dla całego świata i każdego znajomego to niezupełnie to samo.
Nie zauważyłam wpadek językowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz