środa, 23 sierpnia 2023

"Nieco inna historia cywilizacji" — o finansach

Tytuł:          Nieco inna historia cywilizacji
Autor:          Stefan Bratkowski              
Wydawnictwo:    Veda                           
Rok 1. wydania: 2003                           

Można powiedzieć, że to historia finansów, o czym zresztą świadczy podtytuł — "Dzieje banków, bankierów i obrotu pieniężnego". Od czasów prehistorycznych i początków wymiany do okresu tuż przed pierwszą wojną światową, kiedy to utworzono amerykański System Rezerw Federalnych, popularnie zwany Fedem. Autor szczegółowo omawia poszczególne wynalazki finansowe, skacząc przy tym po krajach i kontynentach. Bo i Arabowie swoje wnieśli, i Stany Zjednoczone, i Azja doczekała się własnych przełomów...

Na wstępie Bratkowski przyznaje, że książka pierwotnie powstała jako cykl artykułów publikowanych w czasopiśmie popularnonaukowym. Ślady tego pozostały w tekście — trafiają się w nim powtórzenia, jakby ostatecznej wersji nikt nie przeredagował pod kątem ujednolicenia. Nie zliczę, ile razy przeczytałam, że prawa Kopernika-Greshama nie wymyślił ani Kopernik, ani Gresham...

Autor przytacza mnóstwo szczegółów. Zbyt wiele, moim zdaniem, bo nie sposób ich zapamiętać, a opisy, co na przykład ówcześni ludzie i późniejsi historycy sądzili o Hamiltonie niewiele wnoszą. No właśnie — rzadko kto kojarzy, kim był Hamilton (ten z ojców założycieli USA, który zajmował się finansami i miał największy wkład w stworzenie dolara, został uhonorowany portretem na banknocie dziesięciodolarowym). W rezultacie brnęłam przez tekst gęsty od faktów.

Albo i nie tylko faktów, bo często Bratkowski wspomina, że inni badacze twierdzą coś tam, ale on się z nimi nie zgadza i jego szacunki są całkiem inne. Może i ma rację, ale nie mam pojęcia, komu powinnam zaufać. Niekiedy przytacza jakieś argumenty, ale czy pozostali o nich nie pomyśleli?

Na końcu książki zamieszczono indeks osobowy oraz indeks miejscowości, krajów i ludów. Zabrakło bibliografii (podobno bardzo obszernej), a mogłaby się przydać.

W jednym miejscu Autor twierdzi, że elektron (lub elektrum, różnie je nazywano) to "naturalny związek chemiczny". No nie — to stop złota i srebra (ewentualnie z domieszkami), a nie żaden związek. Złoto bardzo niechętnie reaguje.

Pod względem językowym całkiem przyzwoicie, chociaż trafiają powtórzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz