niedziela, 7 maja 2017

"Po zmierzchu" — nadmiar opisów

Tytuł:           Po zmierzchu   
Tytuł oryginału: Afutādāku      
Autor:           Haruki Murakami
Wydawnictwo:     MUZA SA        
Rok 1. wydania:  2004           

Realizm magiczny. Akcja, rzecz jasna, rozgrywa się w Japonii, jest trochę odniesień do Kraju Kwitnącej Wiśni, ale nie na scenografii Murakami się koncentruje. Mamy jedność czasu — wszystko wydarza się w ciągu jednej nocy. Interesujący zabieg, niestety, odbywa się kosztem podomykania wątków — pewnych rzeczy nie da się zakończyć w kilka godzin. Zetknęłam się z opiniami, że to jedna ze słabszych powieści tego Autora. Cóż, pewnie jeszcze dam mu szansę.

Książka, chociaż niezbyt długa, bardzo się ciągnęła. Drobiazgowe i powtarzające się opisy, przy których irytowała mnie narracja, narzucająca, do jakich powinnam dojść wniosków: "Po rozejrzeniu się odnosimy wrażenie, że nic się tu nie zmieniło", "Zdaje się, że ma zwyczaj codziennie po skończeniu nocnej pracy i przed powrotem do domu wykonywać samotnie zestaw ćwiczeń na podłodze biura". Obawiam się, że w pierwszym przypadku zauważyłabym zmianę, o której zaraz będzie mowa, a w drugim — nie rozpoznałabym rutyny.

Początkowo dostajemy różne, bardzo luźno połączone wątki. Pewnych związków między nimi można się dość szybko domyślić, ale inne długo pozostają tajemnicą. Nie lubię, kiedy w połowie książki nadal nie wiem, o co chodzi ani do czego dążą bohaterowie. Ot, jedni siedzą i gadają, inni śpią, ktoś tam pracuje.

W pewnym momencie zazgrzytała mi astronomia: o ile mi wiadomo, sierp księżyca ukazuje się albo krótko po zachodzie słońca, albo krótko przed wschodem. Raczej nie powinien wisieć na niebie grubo przed czwartą. A już na pewno nie zachodzi o świcie — to już tylko podczas pełni. Ale może to ta magia...

Na plus pomysł na tytuły poszczególnych rozdziałów. Zamiast nich dostajemy obrazek zegara pokazującego godzinę. Oryginalny wątek i graficznie przyjemny dla oka.

Powieść może pobudzać do refleksji, jednak nie wydaje mi się, że czytelnik otrzymuje jakieś szalenie odkrywcze przesłania.

Pod względem językowym tekst dopracowany, nie mam zastrzeżeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz