czwartek, 16 listopada 2017

"Czterdzieści i Cztery" — wszystkiego po trochu

Tytuł:          Czterdzieści i Cztery 
Autor:          Krzysztof Piskorski   
Wydawnictwo:    Wydawnictwo Literackie
Rok 1. wydania: 2016                  

Książka, która jesienią została nagrodzona Zajdlem, czyli najlepsza fantastyczna powieść w 2016 roku. Na pewno ciekawa, chociaż czasami wydawało mi się, że Autor nie mógł zdecydować się, czy chce pisać o steampunku, historii alternatywnej, obcych rasach, wierzeniach słowiańskich... Więc w końcu wrzucił do kotła wszystko. Niekiedy dawało to wrażenie natłoku, zupy o zbyt intensywnym smaku. Ale ogólnie wątki zostały splecione bardzo zręcznie.

Świat właściwie jest wieloświatem, bo pojedynczy by tych wszystkich rzeczy, stworzeń i zjawisk nie pomieścił. Uniwersum bogate, Piskorski często sięga po jakieś szczegóły. Kiedy bohaterka szuka tajnej wiadomości, to padają różne nazwy szyfrów. Kiedy potrzebuje polskich trupów w Paryżu — nazwy trzech cmentarzy... Jednak czasami coś wydawało mi się niedopracowane — na przykład protagonistka wierzy, że pancerz uchroni ją przed upadkiem z dużej wysokości. Tak, prawie równie dobrze, jak szyba pasażera przy zderzeniu czołowym. A jednak działa.

Główna bohaterka hiperwypasiona. Eliza świetnie strzela i zna się na broni, fechtuje lepiej niż większość mężczyzn, włada magią, bardzo dobrze zna kilka języków, łamie szyfry, pisze wiersze... A do tego, jako ogromna patriotka, w 1830 roku brała udział w walkach powstańczych, lecz w 1844 obcy ludzie nadal zwracają się do niej per "panienko", a mężczyźni tracą dla niej głowy.

Oprócz Elizy pojawia się jeszcze wiele postaci, często znanych z kart historii — Słowacki i Mickiewicz to tylko najznamienitsze przykłady z naszego podwórka. Niekiedy ich losy zostają mocno przeinaczone na potrzeby powieści — Poniatowski dożywa późnej starości, Napoleon ciągnie jeszcze dłużej... Na szczęście Autor w posłowiu wyjaśnia część rozbieżności.

Fabuła bardzo interesująca — ciągle coś się dzieje, zwroty akcji zaskakują. Czyta się z ciekawością, jak to się wszystko skończy, jaką decyzję podejmie w końcu ten czy tamten bohater. Trochę męczyły mnie opisy walk, ale to chyba takie były krwawe czasy...

Ogólnie jednak, nagroda jest nieprzypadkowa, a powieść nietuzinkowa. Musiała kosztować wiele wysiłków. Mam tylko odrobinę żalu do Wydawnictwa, że książka niepotrzebnie wyszła duża i gruba. Można to było nieco zagęścić — i drzew szkoda, i miejsca na półce.

Język na ogół porządny i dość bogaty, chociaż trafiały się drobne usterki — powtórzenia, literówki, jakiś źle odsyłający zaimek... Na szczęście nie dzieje się tak często.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz