Tytuł: Dziurdziowie
Autor: Eliza Orzeszkowa
Autor: Eliza Orzeszkowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Lubelskie
Rok 1. wydania: 1885
Po znanej pisarce oczekiwałam więcej, "Dziurdziowie" mnie rozczarowali. Przede wszystkim słabą konstrukcją — już na czternastej stronie można się zorientować, jak dalej będzie przebiegać akcja. Dalsze ponad dziewięćdziesiąt procent powieści to już tylko wypełnianie szczegółami planu ramowego.
Opisów Orzeszkowa faktycznie nie żałuje. Nie byłyby złe, gdyby się tak nie powtarzały. We wstępie dowiadujemy się, jak wyglądają tytułowi Dziurdziowie. Gdyby ktoś czytał nieuważnie, część charakterystyk została ponowiona w pierwszym rozdziale. O Aksenie, babce Pietrusi, co najmniej trzy razy dowiadujemy się, że jakąś część ciała miała jak wyrzeźbioną z kości. Jeśli naprawdę trzeba te informacje powtarzać, to może dałoby się wymyślić nową metaforę?
Zastanawiam się, jaki może być cel pisania powieści, jeśli zakończenie podaje się na samym początku, a potem nudzi powtórzeniami. Może szczytne przesłanie, że wśród dziewiętnastowiecznego chłopstwa panowała ciemnota? Ale to też niespecjalnie zaskakuje...
Obecnie w tej książce ciekawić mogą chyba tylko realia życia na wsi. A Autorka wiedziała, o czym pisze. Trzeba przyznać, że w majątku męża Orzeszkowa założyła szkółkę i próbowała edukować chłopów.
Odnoszę wrażenie, że można było lepiej dopracować szczegóły. Ten sam chłopiec w ciągu jednej sceny najpierw ma pięć lat, a potem tylko cztery. Mężczyzna trzymający w rękach grubą wiązkę porąbanego drewna, daje radę założyć czapkę...
Język również nie rzuca na kolana. I tutaj, na poziomie zdania, pojawia się sporo powtórzeń. Na plus udana stylizacja z rosyjskimi naleciałościami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz